Link do petycji: https://www.petycjeonline.com/sprzeciw_wobec_wprowadzaniu_zmian_w_okresach_ochronnych_dla_ptakowJeśli chcesz możesz zostać patronem Sudeckie
Biwakowanie na dziko w Rumunii. Jakiś czas temu opisaliśmy jakie są możliwości biwakowania na dziko w Chorwacji – https://grupabiwakowa.pl/biwakowanie-na-dziko-w-chorwacji. Dzisiaj zajmiemy się Rumunią, która w naszej sondzie grupowej uplasowała się na pierwszym miejscu, jako najbardziej popularny kierunek członków Grupy Biwakowej
Witamy wszystkich Widzów serdecznie i zapraszamy na kolejny odcinek pełen łowieckich przygód. Tym razem będzie naprawdę gorąco. Ale wszystkiego dowiecie się
bułgaria POLOWANIA W BUŁGARII Wyprawa myśliwska do Bułgarii to przede wszystkim łowy na zwierzęta o imponujących trofeach. Jelenie szlachetne, rogacze czy daniele mają najczęściej medalowe rozmiary. Chętnych do polowania na ptactwo zapraszamy w bułgarskie pola na polowania na bażanty, kuropatwy czy dzikie gołębie. Miłośnicy polowań w górach będą mogli zapolować na muflony
Polowanie to bardzo krwawe hobby, ale nie martw się, w naszych darmowych grach online w Łowców Zwierząt nikomu nie stanie się krzywda. Tutaj możesz wybrać broń i polować na wszystkie rodzaje ptaków i zwierząt, a nawet wybrać się na polowanie na ogromnego dino! Celuj precyzyjnie i postaraj się trafić w każdy cel za pierwszym
Yeti Sports 10. Polowanie na zwierzęta będzie świetną rozrywką dla miłośników strzelectwa. Niedźwiedzie, sarny, dziki, a także ptaki - na tej stronie naszego serwisu prezentujemy różne rodzaje polowań na zwierzęta. Już teraz zapraszamy do zabawy w polowanie na zwierzęta!
. Według oficjalnych danych dotyczących dużych drapieżników, w rumuńskich Karpatach żyje obecnie 4000 wilków, 6200 niedźwiedzi brunatnych i 2000 rysi. Choć rumuńskie Karpaty stanowią zaledwie 1,4% powierzchni ogółu europejskich obszarów leśnych położonych na zachód od Rosji, to są one domem dla 35% europejskiej populacji wilczej, 50% niedźwiedziej i 30% rysiej. Populacja dużych drapieżników jest tu znaczna, w przeciwieństwie do ich resztek chronionych w zachodnich częściach kontynentu. Populacje tych drapieżników występują w Rumunii głównie na zalesionych terenach górskich. Obecność tych zwierząt potwierdza, że bioróżnorodność w Rumunii jest wysoka i że właśnie tutaj powinno się skoncentrować wysiłki w celu zachowania populacji drapieżników, jeśli nie chcemy, w pogoni za materialnym zyskiem, doprowadzić do destrukcji tak cennej europejskiej wartości. Góry Ciukasz w Rumunii. Fot. Jacek Zachara Kiedy spojrzymy na mapę Karpat, widzimy, że ponad 50% powierzchni obszarów leśnych tych gór leży na terenie dzisiejszej Rumunii. W Rumunii mamy wiele wysokich szczytów, gęste lasy i inne zachowane w naturalnym stanie obszary przyrodnicze. W tym kraju populacje dużych drapieżników zajmują terytorium o powierzchni około 70 tys. km2, co równa się całej powierzchni Karpat rumuńskich, Podkarpacia i górzystych obszarów Siedmiogrodu. Obszar ten w 80% pokrywają duże, spójne tereny leśne, a ekosystemy są dobrze zachowane (w porównaniu z innymi obszarami w Europie), łącznie z lasami pierwotnymi i naturalnymi. Dane szacujące liczebność dużych drapieżników w Rumunii wyglądają zachęcająco. Jeśli przyjąć, że są one prawdziwe, to w Rumunii mamy prawie połowę europejskiej populacji tych gatunków zwierząt. Problem jednak w tym, że dane te nie do końca odzwierciedlają stan faktyczny. Oszacowań dokonuje się bowiem na podstawie tzw. „metody obserwacyjnej", gdzie ciągłe raportowanie obejmuje pojedyncze osobniki, ich ekskrementy, pozostawione ślady łap, jak i zabite przez wilki zwierzęta. Taka empiryczna metoda nie obrazuje rzeczywistej sytuacji. Wielkość terytoriów poszczególnych watah znacznie różni się między sobą zależnie od typu środowiska, obfitości i rodzaju zwierzyny na danym terenie, aktywności ludzkiej itd. Z literatury wiadomo, że w Europie terytoria te wynoszą około 100-500 km2, podczas gdy w Ameryce Północnej rozpiętość ta jest jeszcze bardziej wyraźna i mieści się w przedziale od 80-2500 km2. Wiadomo, jak duże są terytoria łowieckie wilków i jak duże dystanse są one w stanie pokonać w krótkim czasie (przeciętnie 20 km/dzień), dlatego też łatwo o pomyłkę wynikającą z wielokrotnego liczenia tej samej watahy na różnych obszarach, traktując ją jako grupę lokalną. W rezultacie mamy więcej wilków na papierze niż w rzeczywistości. Kwestia podwójnego liczenia jest szczególnie problematyczna, jeśli wiadomo, że administrowanie „zwierzyną łowną” podlega Państwowej Administracji Leśnej będącej olbrzymim krajowym przedsięwzięciem, którego głównym celem jest generowanie zysków. W Rumunii zarządzanie dziką przyrodą jest równoznaczne z łowiectwem i jedynie kilku biologów, jeśli w ogóle jacyś, jest zaangażowanych w to przedsięwzięcie. Wszystko jest w rękach leśników. Jeśli tylko posiadamy dokument potwierdzający wysoką liczbę drapieżników, otrzymujemy pozwolenie na zabicie sporej ich ilości, co w konsekwencji prowadzi do powiększenia zysków, głównie dzięki myśliwym z Europy Zachodniej. Zatem dane te nie wynikają z wiarygodnych badań, a co więcej zawyżanie tych liczb w celu uzyskania wyższych limitów na odstrzał i częstszych legalnych pozwoleń na polowania, a więc i wyższych dochodów, stało się wyraźną tendencją. Ogólny poziom wiedzy dotyczący ochrony przyrody, jak i zaangażowanie leśników w sprawy szczególnie dotyczące chronionych gatunków, takich jak drapieżniki, ptaki, nietoperze, nie wspominając już o chronionych płazach i gadach, są bardzo niskie. W „Perspective” (magazynie poświęconym ochronie środowiska) ze stycznia/lutego 1998 r. został zamieszczony artykuł autorstwa Luciana Dinca, prezesa Ekologicznego Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Niedźwiedzia z Braszowa. Możemy tu przeczytać, że Rumunia jest sygnatariuszem kilku międzynarodowych konwencji jednocześnie wcale ich nie respektując. Niedźwiedź jest wpisany na listę gatunków chronionych, a z drugiej strony istnieją na rynku firmy organizujące polowania na tego drapieżnika. „Jak to możliwe, że dla gatunku chronionego określa się limity ilościowe na polowania. Wielkości te są szacowane na podstawie ewaluacji liczebności populacji. Ale czy dane te są prawdziwe, skoro ustalają je te same osoby, które są zainteresowane zyskami z polowań?”. Góry Godeanu. Fot. Jacek Zachara Wilk nigdy nie cieszył się dobrą opinią. Wśród społeczności wiejskich, a nawet w środowiskach inteligenckich nadal istnieje wiele legend i mitów na temat wilków. Generalnie wszelkie drapieżniki w Rumunii (i nie tylko), a zwłaszcza wilki, traktuje się jako złe zwierzęta, niszczące bezbronne stada. Uważa się je za wcielenie zła, ponieważ działają pod osłoną nocy zabijając „miłe owieczki”. Nie można zaprzeczyć, że wilki oprócz polowania na dziką zwierzynę, jedzą również owce, kozy, czasami nawet bydło i konie, jednakże straty w inwentarzu powodowane przez wilki i niedźwiedzie na terenie Karpat nie przekraczają 1% ogółu tych strat. Ludzie swoją aktywnością nieustannie ograniczali terytorium wilka. Po II wojnie światowej wilki można było spotkać we wszystkich lasach Rumunii, od gór aż po niziny. Ponieważ dzikiej zwierzyny, stanowiącej naturalną ofiarę wilka, nie było wtedy wiele (z powodu szerokiego kłusownictwa rozwiniętego dzięki słabej kontroli władz i łatwo dostępnej broni) szkody wyrządzone przez wilki, zwłaszcza wśród owiec, były znaczne. W latach 50. twarda polityka rządu doprowadziła do powstania pierwszych zarysów idei „walki z dużymi drapieżnikami”. Zwierzęta te zabijano przy użyciu broni, pułapek, trucizn. Regularnie monitorowano tereny w poszukiwaniu ich legowisk, a jeśli znaleziono w nich szczeniaki, to zabijano je. Osoba, która zabiła wilka była wynagradzana za swój czyn. Na terenach, gdzie było dużo wilków, przygotowywano pułapki w postaci nafaszerowanej trucizną padliny. W rezultacie tych działań (łącznie z kłusownictwem) z Karpat znikły populacje sępów, a liczebność wilka w roku 1967 wynosiła już tylko 1500 osobników, zajmujących jedynie obszary górskie. Pomimo tak drastycznych metod, wilk zdołał przetrwać, co jest dowodem na jego niesamowitą zdolność adaptacyjną. Pod koniec lat 70. działania przeciwko drapieżnikom znacznie osłabły, dzięki temu wielkość populacji wilka zaczęła stopniowo rosnąć. Po II wojnie światowej w Rumunii było 1000 niedźwiedzi, ale ponieważ były prezydent-dyktator Nicolae Ceauşescu interesował się polowaniami, niedźwiedź uzyskał status zwierzęcia chronionego i był nawet dokarmiany witaminami i proteinami; w rezultacie w roku 1988 populacja tego drapieżnika liczyła już 8 tys. osobników. Polowanie na niedźwiedzie było przywilejem komunistycznego dyktatora i jego przyjaciół. Również w tym przypadku, z powodu takiego zagęszczenia występowania tego zwierzęcia, konflikt z człowiekiem narastał. W tym okresie, każdego roku w Rumunii przeciętnie ginęły 4 osoby zaatakowane przez niedźwiedzia. Liczba myśliwych w Rumunii rośnie, wzrasta zatem również współzawodnictwo w polowaniu na preferowaną zwierzynę. Lobby łowieckie jest bardzo silne, jego członkami jest wiele bogatych osób, które mają znaczny wpływ na „kontrolę drapieżników”. Ekolodzy takiej władzy nie posiadają, ani od strony politycznej, ani finansowej. Wysoki poziom kłusownictwa będący rezultatem braku odpowiednich władz kontrolnych, korupcji, biedy itp., niewiarygodne oficjalne dane dotyczące wielkości populacji drapieżników, jak i przepisy prawa tworzone właśnie na podstawie tych danych – wszystko to razem nie zapowiada nic dobrego dla losów dzikiej przyrody. Polowania organizowane dla zagranicznych myśliwych są bardzo opłacalne dla Państwowej Administracji Leśnej. Osoba taka za wydanie pozwolenia na polowanie na wilki musi zapłacić 400-500 euro za każdego osobnika. W przypadku niedźwiedzia, pozwolenie na polowanie kosztuje od 5 do 7 tys. EUR, rysia – 800-1000 EUR. Ogólnie stanowisko myśliwych i leśników w stosunku do wilków, innych ssaków drapieżnych i ptaków drapieżnych nie jest pozytywne. Kiedy w trakcie dyskusji z myśliwymi w Bukareszcie w marcu 2003 r. powiedziałem, że w ustalaniu limitów na polowania powinni brać również udział przedstawiciele organizacji pozarządowych, stali się bardzo agresywni. Uważają oni, że polowania to ich „hobby” i inwestują w to dużo pieniędzy, żeby po całym dniu pracy móc się trochę zabawić. Dla nich jest to miła rozrywka i prawie wszyscy bogaci politycy uznali to za bardzo atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu. W trakcie tej dyskusji, myśliwi zapytali o moje hobby. Moje zainteresowanie fotografią zostało następująco skomentowane: „Chciałby pan, aby w naszym kraju zabroniono robienia zdjęć?”. Większość z tych osób nie jest w stanie pojąć różnicy między zabijaniem dla przyjemności a robieniem zdjęcia, po wykonaniu którego zwierzę nadal żyje... Góry Mehedinti. Fot. Jacek Zachara W Górach Rodniańskich, części Narodowego Parku i Rezerwatu Biosfery, należącego do Maramuresz, osoba zajmująca się zarządzaniem zwierzyną łowną przyznała, że na tym terenie nie ma już niedźwiedzi. Mój kolega (z UNESCO Pro Natura) spotkał niedźwiedzia w okolicach jezior Borsza i Iezer, ale z pewnością nie jest ich tak dużo, jak sugerują to oficjalne dane przekazywane przez jednostki leśne do władz centralnych, które nie bazują na żadnych badaniach, a jedynie na danych z lat poprzednich. Innym powodem zawyżania tych informacji jest potrzeba usprawiedliwienia faktu małej liczebności jeleniowatych – mogą wtedy powiedzieć, że to właśnie z powodu dużej liczebności drapieżnika, a nie nadmiernego kłusownictwa. Image wilka kreowany przez media byłby ważny jako źródło ogólnego postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo, ale przedstawiane w mediach fakty nie mają naukowego poparcia, a wiele informacji jest niejasnych, tendencyjnych i antropocentrycznych. Przytłaczająca większość informacji prezentowanych w telewizji podkreśla negatywne aspekty obecności wilka, prowadząc do wytworzenia presji na polityków, aby ci podjęli stosowne działania prowadzące do redukcji populacji tego drapieżnika. Rzadko wspomina się o pozytywnych aspektach związanych z wilkiem i są one mało znaczące w porównaniu z informacjami negatywnymi. Projekt Ochrony Dużych Drapieżników w Karpatach (CLCP) rozpoczęto w 1993 r. z inicjatywy Christopha Prombergera, niemieckiego biologa i Ovidiu Ionescu, byłego dyrektora Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami (ICAS - Institutul de Cercerari si Amenajari Forestiere), obecnie Ministra Rolnictwa, Żywności i Gospodarki Leśnej. Do tej pory sfinansowano działania za milion dolarów amerykańskich, w większości pieniądze pochodzą z WWF International, a także od Jack Wolfskin Ltd., Vier Pfoten różnych fundacji i agencji turystycznych. Obecnie jest to największy projekt związany z ochroną dużych drapieżników w Europie Wschodniej, będący częścią Europejskiej Inicjatywy na rzecz Ochrony Dużych Drapieżników. Okolice Zarneşti i obszar Narodowego Parku Piatra Craiului stanowią centrum Projektu Ochrony Dużego Drapieżnika w Karpatach (CLCP), wspólnej inicjatywy Monachijskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody, Rumuńskiej Administracji Lasów Państwowych oraz Rumuńskiego Instytutu Gospodarki Leśnej i Badań nad Lasami z Braszowa. Celem tego projektu jest ochrona populacji wilka, rysia i niedźwiedzia, łącznie z ich naturalnym środowiskiem Karpat rumuńskich. Projekt zawiera propozycje rozwoju obszaru Piatra Craiului, jako przykładu modelowej strefy koegzystencji dużych drapieżników i ludzi. Składają się na niego cztery główne kierunki działań: badania naukowe, zarządzanie i ochrona, rozwój obszarów wiejskich, podnoszenie poziomu świadomości społecznej. Góry Piatra Craiului, gdzie prowadzi się projekt ochrony wilków, jak widać, świnie pasą się w pobliżu lasu całe i zdrowe. Fot. Jacek Zachara Za pomocą radiowego badania telemetrycznego analizowano lokalny zasięg, przemieszczanie się i zwyczaje żywieniowe tych drapieżników. Projekt ten uwzględnia również koszty ochrony miejsc, w których trzyma się owce na noc (tzw. stina), zabezpieczając je płotem elektrycznym przed atakami wilków i niedźwiedzi. Efektywność takiego ogrodzenia jest wysoka. W rocznym raporcie CLCP 2001 r. czytamy: „Tylko 2% ataków dużych drapieżników na terenach ogrodzonych zakończyło się sukcesem w porównaniu do 100% na terenach, gdzie nie zastosowano takiej ochrony”. Rozpoczęto również w szkołach program edukacyjny, a w mediach krajowych i międzynarodowych pojawiają się informacje służące budowaniu pozytywnego stosunku do dużych drapieżników. Christoph Promberger mówi: „Zdaję sobie sprawę z tego, że aby coś chronić nie wystarczy opracowanie programu badań, potrzeba czegoś więcej, ludzie powinni zyskać na kontakcie ze zwierzętami, a nie obawiać się ich. Dlatego też pojawiła się idea turystyki ekologicznej. Wilki i niedźwiedzie są symbolami, które fascynują większość ludzi, dlatego wiemy, że będą przyjeżdżać, aby zobaczyć te zwierzęta”. W projekcie wspomniano o pomyśle rozwoju ekoturystyki w rejonie Zarneşti, program rozwoju agroturystyki zaczęto realizować w roku 1997 pod nazwą „Niedźwiedzie, wilki i rysie w Transylwanii”, zapewniając dochód lokalnej ludności i oferując alternatywę wobec dochodów uzyskiwanych z myślistwa. Program ten kierowany jest do grup turystów, których organizowaniem zajmują się zachodnie agencje turystyczne i rumuńskie pensjonaty. W ofercie znajdziemy turystykę pieszą, jazdę konną, przejażdżki wozem z końmi w połączeniu z obserwacją natury, wycieczkami, uczestnictwem w wydarzeniach kulturalnych. W ten biznes zaangażowane są biura podróży, miejscowi przewodnicy, wypożyczalnie rowerów i inne podmioty gospodarcze. Na stronie CLCP czytamy: „Przez pierwsze 4 lata realizacji tego projektu Zarneşti odwiedziło ponad 80 zorganizowanych grup, co daje liczbę 600 osób”. Właśnie uległa zakończeniu pierwsza edycja projektu. Niedawno rozpoczęto nowy projekt zajmujący się kwestią ochrony drapieżników w regionie gór Vrancea w łuku Karpat. Przedsięwzięcie zatytułowane „Projekt ochrony dużych drapieżników w Situ w okręgu Vrancea” jest finansowane przez Unię Europejską, a dokładnie przez fundusz Life Nature. Partnerami tego projektu są Inspektorat Ochrony Środowiska z Vrancei, władze lokalne, Uniwersytet w Bukareszcie oraz organizacje pozarządowe. Celem projektu jest ochrona istniejących populacji niedźwiedzia, wilka i rysia jako integralnych części ekosystemu Vrancea. W związku z tymi założeniami powstanie lokalny plan zarządzania populacją drapieżnika, podjęte zostaną także działania zmierzające do złagodzenia konfliktu na linii drapieżnik-człowiek. Zwyczaje dużych drapieżników zostaną poddane analizie. Utworzy się również program rekompensaty szkód wyrządzonych przez te drapieżniki i powstanie strefa ochronna w Barseti z przeznaczeniem na wypas zwierząt. Inne elementy tego projektu związane są z działaniami medialnymi, organizacją obozów naukowych, opracowaniem, produkcją i dystrybucją materiałów mających na celu podniesienie poziomu świadomości społecznej. Powinniśmy zmienić zły image wilka. Konieczne jest wyjaśnienie ludziom, że populacja wilka jest zdolna do samoregulacji poprzez rozmaite mechanizmy, takie jak: Wielkość dostępnego terytorium ogranicza ilość wilczych watah, każda wataha broni swojego obszaru przed innymi wilkami; Społeczne zachowanie wilka ogranicza liczbę samic mogących wydać potomstwo; Dostępność pożywienia reguluje ilość młodych wilczków, naturalna śmiertelność wśród młodych osobników jest wysoka, a kiedy brakuje pożywienia jest jeszcze wyższa. Powinniśmy podkreślić rolę wilka jako najważniejszego w ekosystemie drapieżnika, który zapobiega rozprzestrzenianiu się chorób wśród zwierząt poprzez eliminację w pierwszym rzędzie osobników chorych. W ten sposób przyczynia się on do tworzenia silnych i zdrowych populacji dzikich zwierząt. Obecnie wilki, po okresie prześladowań ze strony ludzi, stały się zwierzętami płochliwymi i prawdopodobieństwo zaatakowania przez nie człowieka jest bardzo niskie. Zwierzęta te niegdyś dzielne, nieunikające człowieka, obecnie stanowią zagrożoną mniejszość; zachowanie człowieka istotnie wpłynęło na behawioryzm wilka. Pogląd o zabijaniu ludzi przez wilki jest jednak szeroko rozpowszechniony również w Rumunii. Jeśli wilk jest chory na wściekliznę, wtedy może zaatakować człowieka, tak jak każde inne zwierzę zainfekowane tą chorobą. Ataki psów na człowieka, nawet gdy nie są one chore, są powszechne i jakoś nikt nie myśli o ich wybiciu. W Rumunii przetrwała znaczna populacja drapieżników, w tym i wilków, i to nie dlatego, że zwierzęta te są pod ochroną, ale dzięki temu, że leśne obszary górskie są na tyle duże, iż niemożliwe jest kontrolowanie tych terenów przez człowieka. Po prostu ludzie nie byli w stanie wybić całkowicie tych zwierząt. Wilków już nie ma w Delcie Dunaju. Miejmy nadzieję, że w Karpatach uda im się przetrwać. Potrzebne nam są dokładne dane na temat populacji wilka i innych drapieżników, bazujące na rzetelnych badaniach naukowych i ciągłym monitoringu, a nie na nieprzychylnym nastawieniu myśliwych. Badania powinny dostarczać danych dla ważnych procesów decyzyjnych, w które powinni być zaangażowani również biolodzy. Należy również opracować i wdrożyć plany zarządzające populacjami drapieżników uwzględniające zarówno aspekty biologiczno-ekologiczne, jak i społeczno-ekonomiczne, etyczne i polityczne (Unia Europejska, międzynarodowe konwencje itp.). Ważne jest zaangażowanie się lokalnych społeczności w działania związane z ochroną przyrody. Zwierzęta domowe powinny być lepiej chronione, z wykorzystaniem ogrodzeń elektrycznych, psów pasterskich, czujnych pasterzy, pomieszczeń zamykanych w nocy. Ale to nie wystarczy. Tam, gdzie są wilki i inne drapieżniki, tam będą i straty. Jeżeli jednak wysokość odszkodowań zostanie ustalona na realnym poziomie i ich uzyskanie nie będzie się wiązać ze skomplikowanymi procedurami, wtedy akceptacja w stosunku do drapieżników wzrośnie. Przetrwanie dużych drapieżników w rumuńskich Karpatach zależne jest od zmiany postrzegania tych zwierząt przez społeczeństwo. Peter Lengyel
Niemcy. Mają już ASF koło swojej granicy, w polskim województwie lubuskim ale rząd landu Nadrenii Północnej – Westfalii, położonego w sachodniej części Niemiec przygotowuje się już na sytuację wyjątkową, opracowując projekt szczególnego prawa łowieckiego dotyczącego polowań na dziki i mocno przypominającego polskie przepisy, które były krytykowane w roku ubiegłym, również i na tej stronie w oraz porównywane do eksterminacji. Nawiasem mówiąc, po upływie roku czasu nikt już nie ma podobnych obiekcji, chociaż efekty polowań na dziki w Polsce jako metoda zwalczania ASF, upoważniałyby do tego. Nadrenia Północna – Westfalia proponuje wprowadzenie: – używanie śrutu, nawet w sytuacjach gdy nie powoduje rany śmiertelnej – użycie amunicji ołowiowej, mimo iż została ona zabroniona kilka lat wcześniej – stosowanie pułapek, zarówno ma pojedyncze sztuki jak jak i na całe watahy – zezwolenie na używanie noktowizorów i przenośnych reflektorów – zniesienie przepisu zabraniającego polowania w odległości do 300 m od miejsca dożywiania zwierzyny – pozwolenie na odstrzał loch prowadzących warchlaki O przygotowaniach niemieckich związanych z zapobieganiem ASF pisaliśmy na Monitorze w Przykład pułapki na całe watahy dzików pokazuje amerykańskie video Szwecja W połowie grudnia 2019 przeprowadzono w okolicy miasta Norrköping (135 km na południe od Sztokholmu) „manewry” kryzysowe, mające na celu gotowość „bojową” w przypadku pojawienia się wirusa ASF w Szwecji. Użycie słownictwa wojskowego wskazuje na wagę ekonomiczną podobnej sytuacji ale czy podobna gotowość pomoże w zwalczeniu podobnej epidemii, to zobaczymy. Położenie geograficzne Szwecji i niemożliwość fizycznego dotarcia ewentualnie zarażonych dzików na teren Szwecji (wspólna lądowa granica z Finlandią leży na północy, poza zasięgiem populacji dzika) wskazuje logicznie iż ASF może być przeniesiony do Szwecji tylko przez człowieka a nie dziki. Nie jest to zresztą tajemnicą dla szwedzkich myśliwych polujących w Polsce czy w krajach nadbałtyckich, bo SVA, szwedzki państwowy instytut weterynaryjny wydał przed rokiem obowiązującą instrukcję dotyczącą zasad higieny w podobnych sytuacjach. Jest to dezynfekcja kół samochodu, odzieży i butów, broni i towarzyszących psów (specjalny typ szamponu). Dlaczego więc wybijamy dziki skoro my, sami ludzie, rozszerzamy chorobę ASF? Takie pytania trzeba stawiać, moim zdaniem. Niemniej jednak populacja dzików powinna być utrzymywana na odpowiednim poziomie i polowania na nie odgrywają dużą rolę. Jak na razie nie doszło w Szwecji do tak drastycznych zmian w prawie łowieckim, zmian dotyczących dzików, jak w kraju czy ewentualnie w Niemczech, ale popularność zdobywa nowy sposób polowań, który można nazwać zbiorową zbiorówką. Jest to po prostu polowanie zbiorowe na terenie kilku kół łowieckich z udziałem myśliwych z tych kół. Przykładem może być niedawne, styczniowe polowanie w okolicy Pålsboda w południowej Szwecji, na obszarze około ha, w którym uczestniczyło ponad 100 myśliwych, mających do pomocy psy oraz internet (specjalna aplikacja). Trzeba przyznać jednak że efekt nie był specjalnie imponujący, a raczej odwrotnie, bo padło tylko 15 dzików. Inną metodą polowań na dziki dopasowaną już do ryzyka ASF, jest ich przeprowadzanie w okolicach parkingów na których zatrzymują się zagraniczni kierowcy oraz turyści i na których pozostawiają odpady żywnościowe. Jest to część planu kryzysowego i w jakim stopniu może być ona przeprowadzona w praktyce, to inna sprawa, jako że podobnych parkingów jest na terenie Szwecji tysiące. No ale na papierze wygląda to ładnie. Ogółem odstrzelono w Szwecji w roku łowieckim 2017/2018 rekordową ilość dzików. Dania Duńskie obawy przed epidemią ASF mają swoje źródło w znaczeniu hodowli świń oraz eksportu wieprzowiny w gospodarce tego kraju. O najbardziej spektakularnym pomyśle Duńczyków, siatce na granicy duńsko-niemieckiej, pisaliśmy na Monitorze w oraz na Facebook w Czy ten płot przeszkodzi dzikom niemieckim, tym ewentualnie zarażonym, w przejściu (czy przepłynięciu, co jest bardziej prawdopodobne) do Danii, pokaże czas, ale myślę że najważniejszym dla Duńczyków jest pokazanie płotu importerom wieprzowiny. Polowania zredukowały też mocno populację duńskich dzików, nigdy zresztą specjalnie dużą i aktualnie jest ich tylko od 50-100 sztuk. Norwegia W Norwegii dziki pojawiły się stosunkowo niedawno i ocenia się że jest ich od 400 do 1200 sztuk. Urzędy państwowe Mlijødirektoratet i Mattillsynet opracowały plan działania mający na celu maksymalne ograniczenie rozszerzania się dzików na terenie kraju. Czasopismo Skog pisze: Największym problemem jest dla nas zupełnie odmienna polityka Szwedów dotycząca dzików. Eksplozyjny rozwój populacji dzików w Szwecji jest efektem świadomego dożywiania tych zwierząt a szwedzka gospodarka łowiecka jest po prostu zwykłą hodowlą dzikiej zwierzyny. – Dlatego zupełnie nierealistycznym byłoby stwierdzenie że nie będziemy mieć dzików na naszych polach i w lasach, mówi Vidar Holthe z Norges Skogeierforbund. Możemy jedynie utrzymywać ich populację na ograniczonym poziomie poprzez efektywniejsze polowania i używanie pułapek. Norwegom z ich wygodnym geograficznym położeniem przychodzi łatwo zwalić winę na szwedzkiego sąsiada, co na ogół zresztą chętnie robią, za pojawianie się w ich kraju pewnych gatunków zwierzyny takich właśnie jak dziki czy wilki lub rosomaki. Na te dwa drapieżniki polują i zarzucają swoim sąsiadom opieszałość pod tym względem, z czym zgadza się zresztą wielu Szwedów a zwłaszcza Saamowie hodujący renifery. Finlandia Naturresursinstitutet Luke i czasopismo Jägaren opublikowały dane dotyczące populacji dzików w Finlandii. Było ich od 1500 do 2650 sztuk na początku 2019 roku. Najgęściej „zadziczone” były tereny wzdłuż wschodniej granicy z Rosją, od Parikkala do Vederlax oraz od Pyttis do Sibbo wzdłuż wybrzeża Zatoki Fińskiej. Fińskie ministerstwo rolnictwa i leśnictwa opracowuje aktualnie nowe przepisy prawa łowieckiego umożliwiające polowanie na dziki przy pomocy pułapek. Już wcześniej dozwolone było przynęcanie dzików do ogrodzonych nęcisk a następnie odstrzał wybranych sztuk, ale ta metoda nie była szczególnie efektywna, mówi Ohto Salo, specjalista od zwierzyny dzikiej w Savolax. – Robiliśmy podobne próby ale bez specjalnego rezultatu. Dzik jest inteligentnym zwierzęciem i trudno go oszukać poprzez takie nęciska. Ogrodzenia są poza tym drogie, to przecież nie jest siatka dla kur i koszty łatwo przekraczają tysiące euro. Nie mamy też u nas w Finlandii doświadczenia i wiedzy z takim typem polowania. Moim zdaniem najlepsze jest tradycyjne polowanie z bronią. Finowie, podobnie jak i Szwedzi obawiają się pojawienia wirusa ASF ale równocześnie rosną im szkody rolne wyrządzane przez dziki, szkody za które fińscy rolnicy nie otrzymują odszkodowania. Szkody rolne wyrządzane przez łosie czy jelenie pokrywane są w Finlandii z opłat za polowania licencyjne na tą zwierzynę a ponieważ polowanie na dziki nie wymaga tego typu pozwoleń to rolnik pozostaje bez odszkodowania. – Nie sądzę aby Państwo znalazło pieniądze na podobne dopłaty, mówi Ohto Salo, najpewniejszą metodą jest więc ograniczanie szkód poprzez wzmożone polowania. Polowanie na dziki jest dozwolone okrągły rok, wyjątkiem są tylko lochy prowadzące warchlaki. Belgia Belgia jest klasycznym przykładem na pojawienie się wirusa ASF poprzez „przeskoczenie” z kraju do kraju przy pomocy człowieka a nie dzikiej zwierzyny. Ludźmi byli, według spekulacji belgijskiej prasy, turyści czy kierowcy tirów z tzw. Europy wschodniej, pozostawiający odpady żywnościowe na parkingach, myśliwi powracający z polowań w tej części Europy czy wreszcie żołnierze belgijscy uczestniczący w manewrach NATO. Żadna z tych teorii nie została udowodniona ale faktem jest że wirus ASF i w ślad za tym martwe i zarażone dziki pojawiły się w południowym regionie Belgii, Walonii. Pisaliśmy o tym w Jak wygląda sytuacja dzisiaj, po upływie prawie półtora roku, od września 2018 roku? Rząd regionu walońskiego zakłada że do końca marca 2020 roku zakończy akcję oczyszczania terenu z zarażonych dzików. Według stanu na 8 stycznia 2020 roku przeprowadzono 4568 analiz weterynaryjnych tusz dzika, znalezionych martwych lub odstrzelonych i w tej ilości stwierdzono 831 tusz zarażonych wirusem ASF. Teren leśny ze strefą tzw. rdzeniową, tej najbardziej zagrożonej z trzech stref i o powierzchni ha jest w dalszym ciągu zamknięty dla ruchu pieszego, rowerowego i samochodowego. Jak na razie nie stwierdzono w Belgii przypadków zaatakowania przez wirus ASF hodowli świń domowych. W sezonie łowieckim 2020-2021 celem myśliwych walońskich ma być likwidacja (éradication) wszystkich dzików na terenie trzech stref z wirusem ASF. W przypadku braku efektów mogą spodziewać się oni twardego traktowania przez rząd regionu Walonii pisze W pozostałych regionach Belgii, Brukseli i Flandrii , oraz we Francji, polowania na dziki zostały zintensyfikowane i traktuje się je jako zaporę i tamę przeciw wirusowi ASF. Francja Przepisy dotyczące polowań na dziki we Francji różnią się od aktualnych polskich tym iż nie są jeszcze szczególnymi z uwagi na wirus ASF. Jeszcze, należy dodać, bo specyficzne sytuacje związane z chorobami dzików zagrażających zwierzętom hodowlanym, są uwzględnione w przepisach aktualnych. Poluje się więc na dziki w określonym sezonie łowieckim, określoną amunicją, określonym typem broni, lochy z warchlakami są nietykalne, innymi słowy porównywalnie z Polską przed rokiem 2019. Jest jednak kilka różnic, dziki mogą być umieszczone, od roku 1988, na liście zwierząt szkodników, można w pewnych sytuacjach polować na nie z łukiem, poluje się również konno z psami no i każdy rolnik ma prawo odstrzelić dziki w sytuacjach gdy wyrządzają szkody na jego włościach, pod warunkiem zgody prefekta departamentu lub mera gminy, w okresie sezonu polowań na nie. Pułapki na dziki są zabronione. Bardziej dokładnie można zapoznać się z francuskimi przepisami polowań na dziki w W sezonie 2016/2017 myśliwi francuscy, w liczbie 1,2 mln osób, upolowali dzików (statystyka USA Dziki i szkody przez nie wyrządzane są również tematem artykułu w New York Times. W zasadzie są to dzikie świnie, hybrydy pomiędzy świniami domowymi przybyłymi do Ameryki Północnej razem z kolonistami w wieku XVI i XVII a dzikami europejskimi hodowanymi w celu polowania na nie i wypuszczonymi do przyrody kanadyjskiej przez Kanadyjczyków w latach 80-tych poprzedniego stulecia. W stanie Montana, przy granicy z Kanadą, dzikie świnie traktowane są niemalże jako groźni najeźdźcy, jedzący w zasadzie wszystko na swojej drodze i nie obawiający się ludzi. Jest ich już 6 mln sztuk na terenie 38 stanów USA a ulubionym stanem jest Teksas, gdzie żyje ich około 3 mln sztuk. 22 listopada 2019 roku zabiły one mieszkankę Teksasu, która wyszła do pracy na swojej roli wcześnie z rana i uważane są za najbardziej szkodliwy gatunek inwazyjny w Stanach Zjednoczonych, pisze New York Times. Są one nosicielami 32 różnych chorób, gruźlicy u bydła, brucelozy i leptospirozy, nie atakują na ogół ludzi ale niszczą plony rolne, siedliska ptaków i płazów i wywołują katastrofy samolotów poprzez buchtowanie na lądowiskach. Razem coroczne szkody obliczane są na wartość 1,5 mld dolarów USA. Uff, niemało… Co będzie gdy pojawi się tam wirus ASF? Amerykanie w każdym razie zanotowali sukces na polu farmaceutycznym, opracowując szczepionkę przeciw wirusowi ASF. (Można powiedzieć że jak zwykle są bardzo efektywni w pobliżu miliardów dolarów…) Twórcami są badacze związani z amerykańskim departamentem rolnictwa a szczepionka oparta jest na wirusie pobranym w Gruzji, tym właśnie który zagraża świniom i dzikom europejskim. Douglas Gladue badacz przy Agricultural Research Service jest pełen entuzjazmu po pierwszych próbach i ma nadzieję na przekształcenie szczepionki w duży sukces handlowy. Ten sukces jest pewny dla producenta takiej szczepionki, ale amerykańskie próby są w dalszym ciągu tylko na etapie początkowym. Temat dzika powinno się zakończyć odnotowaniem przejścia w polskim Senacie tzw. Specustawy. Jest ona, jak na razie, najbardziej radykalna w krajach UE w temacie walki z wirusem ASF i może przynieść zupełną eksterminację tego gatunku w Polsce. Pożytecznego dla polskich lasów i polskich leśników, którzy jednak nie wzięli dzika w obronę. Szkoda.
Związek Myśliwych Rumuńskich regionu Sibiu bardzo gościnnie przyjmuje naszych myśliwych w łowisku. Piękne górskie polowania organizowane są z podchodu, z zasiadki a także przy pomocy pędzeń nawet dla małych 5-6 osobowych grup myśliwych. Piękne trofea rogaczy, jeleni są regularnie pozyskiwane (rogacze poniżej 300g uważane są za mało interesujące, dopiero powyżej 400g zasługują na uwagę; byki do 7kg maja te sama opłatę ze odstrzał, trofea o wadze powyżej 10 kg nie należą do rzadkości). Polowanie na niedźwiedzia odbywa się na nęciskach, w nocy, z ambony, lub również przy pomocy pędzeń. Polowanie na wilka udaje się w 60%, pozostaje jednak trudne, ze względu na zwyczaje bytowe tego drapieżnika. Zakwaterowanie w hotelu w Sibiu, pokoje komfortowe, a posiłki bardzo smaczne !!! Wymagane formalności: Paszport, pozwolenie na polowanie, europejska karta posiadacza broni, zaproszenie przez rumuńskie ministerstwo, ubezpieczenie OC. Żadne szczepienie nie jest obowiązkowe.. DOBRZE WIEDZIEĆ: Stolica: Bukareszt Nie ma różnicy czasowej.
Zezwolenie My, firma geobra Brandstätter, korzystamy na naszej stronie internetowej z usług osób trzecich, które pomagają nam ją ulepszyć i zoptymalizować (optymalizacja strony internetowej). Na naszej stronie internetowej chcemy również promować nasze produkty (reklama). Aby móc korzystać z tych usług, wymagana jest Państwa zgoda. Zgodę można wyrazić z możliwością jej dowołania w każdym momencie. Więcej informacji znajdą Państwo w naszej Polityce Prywatności pod Ochroną Danych. Pokaż szczegóły Optymalizacja strony internetowej W celu ulepszenia naszej strony będą pobierane i gromadzone dane przez osobę trzecią a następnie udostępnianie nam jako przegląd danych statystycznych. Więcej informacji Optymalizacja marketingu W celach reklamowych osoba trzecia będzie pobierała dane na temat korzystania z naszej strony internetowej i przyporządkuje je do profilu użytkownika (połączenie z zainteresowaniami lub innymi cechami opartymi na danych statystycznych). Profil użytkownika będzie przypisany do grupy docelowej o tych samych zainteresowaniach, której będą wyświetlane reklamy obejmujące wszystkie strony internetowe. Więcej informacji 2 Przeskocz Asterix: Polowanie na dziki Nr artykułu: 71160 Asterix: Polowanie na dziki Nr artykułu: 71160 Produkt dostępny wkrótce. ASTERIX® OBELIX® IDEFIX® © 2022LES EDITIONS ALBERT RENE / GOSCINNY-UDERZO Polecany dla dzieci od 5 lat. Mogłoby Państwa zainteresować:
Około 300 dzików zostanie odstrzelonych w Szczecinie do końca tego roku. Miasto podpisało umowę w tej sprawie. Działania obejmą głownie obrzeża miasta - Głębokie, Skolwin czy Słoneczne, ale także Gumieńce oraz Pomorzany. Z tych miejsc najczęściej płyną zgłoszenia o szkodach, jakie wyrządzają te ssaki - mówi Paulina Łątka z Urzędu Miasta w Szczecinie. - Mamy dosyć dużo zgłoszeń, że dziki pojawiają się na osiedlach, ogrodach działkowych, parkach czy na cmentarzu. Stąd działania zmierzające do ograniczenia populacji dzików na terenach miejskich - mówi Łątka. Zgłoszenia o tym, że ssaki spacerują po osiedlach, przyjmowane są na Skolwienie czy Głębokim. - Jeżeli jest ich za dużo i powodują szkody, no to chyba raczej dobrze. Ale to trzeba jakoś weryfikować. - Na obrzeżach to jest bardzo poważny problem. Jak przychodzą w dzień, to może być zagrożenie dla ludzi - mówią mieszkańcy. Wszelkie działania były ustalane i omawiane z Polskim Związkiem Łowieckim. Umowę na odstrzał miasto podpisało z dwiema firmami oraz z indywidualnymi myśliwymi, którzy prowadzą te działania w obszarach leśnych.
polowanie na dziki rumunia