Poniżej prezentujemy pełny tekst tej popularnej kolędy: Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem. Wesoła nowina:Że Panna Czysta, że Panna Czysta. Porodziła syna! Chrystus się rodzi, nas Chwyty i tabulatury na gitarę do piosenki Zbawienie przyszło przez krzyż wykonawcy Piosenki Religijne Zwracając sie do początku wszystkich rzeczy i uważając wszystkie stworzenia, nawet te, które nie są udarowane rozumem, jako te, które wyszły z łona ojcowskiego Boga, nazywał je z niewymowną tkliwością „braćmi i siostrami“. Bezbożni, nigdzie nie widzą Boga, Franciszek widział Go wszędzie. Oprawa Muzyczna Ślubów - Tradescantia. 425 likes · 5 talking about this. Tradescantia - trzyosobowy zespół zajmujący się oprawą muzyczną ślubów Pieśni 1 Opat, który zasługuje, aby stać na czele klasztoru, powinien zawsze pamiętać, jakie nosi miano, i czynami dawać wyraz swojej godności. 2 Wiara widzi w nim w klasztorze zastępcę Chrystusa, skoro nazywa go Jego imieniem. 3 Mówi przecież Apostoł: Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze Indeks stron. ›››. W pustyni i w puszczy - XVIII. [ 181] XVIII. Gdy weszli do izby, Mahdi leżał na miękkim tapczanie, otoczony przez żony, z których dwie wachlowały go wielkiemi strusiemi piórami, inne dwie drapały mu lekko podeszwy u nóg. Prócz żon byli obecni tylko: kalif Abdullahi i kalif Szeryf, gdyż trzeci, Ali-Uled-Helu . Z okazji uroczystości Wniebowzięcia NMP prezentujemy kazanie jednego z najwybitniejszych pisarzy cysterskich - bł. Elreda z Rievaulx. Bł. Elred z Rievaulx (1110-1166) to jeden z najznamienitszych przedstawicieli duchowości cysterskiej. Młodość spędził na dworze szkockiego króla Dawida I, a następnie wstąpił do cysterskiego klasztoru w Rievaulx, niedaleko Yorku, gdzie po latach został opatem. Jego spuścizna pisarska opiera się na starożytnej tradycji i czułej duchowości, w której przyjaźń ludzka prowadzi do miłości Boga, gdyż, jak pisał, „dla stworzenia rozumnego nie ma innego szczęścia, jak przylgnięcie do Boga”. Prezentowane kazanie na Wniebowzięcie NMP jest jednym z dwóch, jakie zachowało się na tę uroczystość. Podobnie, jak współcześni Elredowi ojcowie cysterscy, komentuje on ewangelię św. Łukasza o Marcie i Marii, gdyż tę właśnie perykopę czytano w dzień Wniebowzięcia Maryi. Opat z Rievaulx wydobywa z tekstu biblijnego wiele alegorii i aluzji i, jako zatroskany ojciec wspólnoty, próbuje zaaplikować te prawdy do życia swoich braci: Maria i Marta ze swoimi odmiennymi obowiązkami powinny być udziałem każdego mnicha, do świętości prowadzi równowaga w wypełnianiu obydwu zadań. Maryja dzięki doskonałemu połączeniu tych cnót, zgotowała w swym sercu najlepszą gościnę dla Jezusa. Należy jeszcze zaznaczyć pewną trudność translatorską. Otóż tekst Wulgaty, którym posługiwał się Elred, nazywa miejsce, gdzie mieszkały siostry Marta i Maria castellum, a więc „zamkiem”, stąd autor buduje swoje alegorie, opierając się na wyglądzie znanych sobie zamków. Współczesne polskie przekłady używają w tym miejscu słowa „wieś”. W poniższym tłumaczeniu to samo słowo castellum oddano raz jako „wieś”, gdy kontekst wskazuje na miejsce gościny Jezusa, innym razem jako „zamek”, kiedy chodzi o alegorię trzech cnót. PL 195, 303 KAZANIE XVII BŁ. ELREDA Z RIEVAULX NA WNIEBOWZIĘCIE NAJŚW. MARYI PANNY Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria (Łk 10, 38-39). Usłyszeliście w ewangelii o wielkim szczęściu dwóch niewiast. Zaiste, bracia, wielkie szczęście spotkało Martę, która przyjęła tak znacznego gościa, która Mu usługiwała, która była zajęta wyświadczaniem Mu przysług. Wielkie szczęście spotkało Marię, która rozpoznała wzniosłość owego Gościa, która słuchała Jego mądrości i zakosztowała Jego słodyczy. To bowiem opowiada ewangelista, że Pan nasz Jezus Chrystus przyszedł do jednej wsi, a tam pewna niewiasta imieniem Marta przyjęła Go do swego domu i usługiwała Mu. Miała ona siostrę imieniem Maria, która natychmiast, gdy tylko przyszedł Jezus, pobiegła do Jego stóp, usiadła i słuchała Jego słodkich słów. Tak bardzo była skupiona na słowach Pana, że nie troszczyła się o nic, co działo się w domu ani o to, co mówi kto inny, czy jak bardzo jej siostra pracowała. Kto bowiem z was, gdyby Pan nasz chodził po ziemi i chciał przyjść do waszego domu, nie ucieszyłby się przedziwną i niewymowną radością? Co więc powiemy, bracia? Skoro nie ma Go już na ziemi w sposób cielesny, skoro nie możemy przyjąć Go w sposób cielesny, powinniśmy zatem porzucić nadzieję na Jego przyjście? Nie, przygotujmy nasze domy, a bez wątpienia przyjdzie nam z pomocą i to skuteczniej, niż gdyby miał przyjść cieleśnie. Niewątpliwie, owe niewiasty były szczęśliwe, że przyjęły Go cieleśnie, ale o wiele bardziej szczęśliwi są Ci, co przyjęli Go duchowo. W owym czasie bowiem wielu przyjmowało Go cieleśnie. Jedli z Nim i pili, ale ponieważ nie przyjęli Go duchowo, pozostali w swojej nędzy. Któż bardziej nieszczęśliwy od Judasza? A przecież i on cieleśnie usługiwał Panu. Powiem więcej: sama Najświętsza Maryja Panna, której chwalebne Wniebowzięcie dzisiaj obchodzimy, była bez wątpienia szczęśliwa, gdyż w ciele przyjęła Syna Bożego, jednak była jeszcze szczęśliwsza, bo przyjęła Go w swojej duszy. Skłamałbym, gdyby sam Pan o tym nie powiedział. Wczoraj czytaliśmy, jak pewna kobieta rzekła do naszego Pana: Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś (Łk 11, 27). A Pan jej odpowiedział: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 28). Przygotujmy zatem, bracia, swego rodzaju duchową wieś, aby przyszedł do nas Pan nasz. Powiem otwarcie: jeśli święta Maryja nie przygotowałaby takiej wsi wewnątrz siebie, Pan Jezus nie wszedłby do jej łona, ani do jej duszy, ani także nie czytano by tej ewangelii dzisiaj w jej uroczystość. Przygotujmy zatem tę wieś. Wieś, aby była warowna, musi mieć trzy rzeczy: fosę, mury i wieżę. Najpierw fosę, potem nad fosą mury, na koniec wieżę, która od tamtych jest mocniejsza i wznioślejsza. Mury i fosa strzegą się nawzajem: gdyby nie było fosy, ludzie mogliby jakimś podstępem zbliżyć się do murów, aby je podkopać. Gdyby nie było murów nad fosą, mogliby zbliżyć się do fosy i ją zasypać. Wieża strzeże wszystkiego, bo jest wyższa od wszystkiego. Wejdźmy już do naszej duszy i zobaczmy, jak wszystkie te rzeczy winny urzeczywistnić się w nas duchowo. Czymże jest fosa jeśli nie zagłębieniem w ziemi? Drążmy więc serce nasze, tam gdzie nisko leży ziemia. Usuńmy ziemię, która jest wewnątrz i wyrzućmy ją do góry, tak bowiem kopie się fosę. Ziemią, jaką mamy wziąć i rzucić w górę jest nasza ziemska słabość. Niech nie kryje się ona wewnątrz, ale niech zawsze będzie nam przed oczyma, by w sercu naszym powstała fosa, to znaczy pokora i głęboka ziemia. Zatem, bracia, ta fosa to pokora. Przypomnijcie sobie, co powiedział ów ewangeliczny ogrodnik o drzewie, które pan winnicy chciał wyciąć, gdyż nie znalazł na nim owoców: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem (Łk 13, 8). Chciał wokół niego wykopać fosę, to znaczy nauczyć je pokory. Tak więc, bracia, zacznijmy budować tę wioskę. Tylko wtedy jednak będziemy mogli budować, a nie sprowadzać nieszczęście na naszą głowę, kiedy w sercu naszym będzie fosa, to jest prawdziwa pokora. O, jak dobrą fosę wykopała sobie błogosławiona Maryja! Zaiste, bardziej zważała na własną słabość niż na całą swą godność i świętość. Wiedziała bowiem, że to co było słabe, z Niej było, to zaś że była święta, że była matką Boga, Panią aniołów, świątynią Ducha Świętego, była wyłącznie dzięki łasce Bożej. Wyznawała zatem pokornie, to co od Niej pochodziło: Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa (Łk 1, 38) i dalej: Wejrzał na uniżenie swojej służebnicy (Łk 1, 48). Po ukończeniu fosy, musimy zbudować mur. Ten duchowy mur to czystość. Mur ten jest bardzo mocny, zachowuje ciało nienaruszone i niezabrudzone. Mur ten ochrania fosę, o której mówiliśmy, tak by nie mogła zostać zasypana przez wrogów. Gdy bowiem ktoś traci czystość, zaraz całe serce napełnia się brudami i nieczystościami, aby pokora czyli duchowa fosa już zupełnie znikła z serca. Ale, tak jak mur ochrania tę fosę, tak trzeba by fosa chroniła mur. Kto bowiem porzuca pokorę, nie zdoła zachować czystości ciała. Stąd zdarza się, że niekiedy traci się dziewictwo zachowane od dzieciństwa do starości, bo kiedy duszę plami pycha, ciało ulega splamieniu przez rozwiązłość. Święta Maryja miała ten mur w sobie doskonalej niż ktokolwiek inny. Ona bowiem jest dziewicą świętą, nietkniętą, której dziewictwa, niczym muru niezdobytego, nigdy nie zdołało naruszyć cokolwiek od współziomków, ani też żadna machina, czyli pokusa diabelska. Była dziewicą przed zrodzeniem, dziewicą w zrodzeniu, dziewicą po zrodzeniu. Jeśli jednak już naśladujecie Maryję i posiadacie już ową fosę pokory, konieczne jest, byśmy zbudowali wieżę miłości. Miłość to wielka wieżą, bracia moi. Jak wieża zazwyczaj wznosi się ponad inne budowle zamku, tak miłość jest ponad innymi cnotami, które duchowo budują duszę. Dlatego mówi Apostoł: Ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą (1 Kor 12, 31). Powiedział to o miłości, bo to ona jest tą doskonalszą drogą, która prowadzi do życia. Ktokolwiek znajduje się w tej wieży, nie lęka się swoich wrogów, bo doskonała miłość usuwa lęk (1 J 4, 18). Bez tej wieży zamek duchowy, o którym mówimy jest słaby. Kto bowiem ma mocny mur czystości, a jednocześnie potępia albo osądza swego brata, nie okazuje mu takiej miłości, jaką powinien. Ponieważ nie ma wieży, jego nieprzyjaciel zdobywa mury i zabija jego duszę. Podobnie, jeśliby uchodził za pokornego przez swój strój, pożywienie, przez pochylenie głowy, jeżeli wewnątrz miałby złość w stosunku do swoich przełożonych i braci, taka fosa pokory, jaką ma, nie zdoła obronić go przed wrogiem. Któż wypowie, jak doskonałą wieżę posiadała Najświętsza Maryja? Jeśli Piotr miłował swojego Pana, jak bardzo błogosławiona Maryja miłowała Pana i Syna swojego! Natomiast jak bardzo miłuje swoich bliźnich, to znaczy ludzi, wskazują wielorakie cuda i objawienia, przez które Pan raczył ukazać, że Ona w sposób szczególny modli się do swojego Syna za cały rodzaj ludzki. Bracia, nie ma potrzeby, bym wytężał się, aby ukazać Jej miłość – jest ona tak wielka, że żaden umysł nie zdoła jej sobie wyobrazić. Bez wątpienia jest to wieś, do której raczył przyjść Jezus. Bez wątpienia, szczęśliwsi są ci, którzy przyjmują Go duchowo w takiej wsi, niż ci, którzy wówczas przyjęli Go cieleśnie do swego domu. Dlaczego jednak ewangelista przemilcza nazwę wsi i mówi tylko tyle, że Jezus przyszedł do pewnej wsi? „Pewnej” oznacza swoistą osobliwość, zatem to właśnie odnosi się do Naszej Najświętszej Pani. Ona to bowiem jest pewną osobliwą wsią, gdyż w żadnym człowieku nie spotkamy takiej pokory, w żadnym tak doskonałej czystości, w żadnym tak znakomitej miłości. Bez wątpienia jest Ona osobliwą wsią, którą założył Ojciec, Duch Święty uświęcił, do której wszedł Syn, którą cała Trójca wybrała na swoją szczególną gospodę. Oto wieś, do której przyszedł Jezus. Przyszedł pomimo drzwi zamkniętych, wyszedł pomimo drzwi zamkniętych, jak to przepowiedział święty Ezechiel: Zaprowadził mnie do zewnętrznej bramy przybytku, która skierowana jest na wschód; była jednakże zamknięta (Ez 44, 1). Bramą wschodnią jest Najświętsza Maryja, ponieważ brama, która skierowana jest na wschód, najpierw otrzymuje jasność słońca. Tak i Najświętsza Maryja, która zawsze skierowana była na wschód, to znaczy na jasność Boga, najpierw przyjęła w sobie promień, a nawet całą pełnię jasności tego prawdziwego Słońca, czyli Syna Bożego, o którym powiedział prorok Zachariasz: Nawiedził nas Wschód z wysoka (por. Łk 1, 78). Brama ta była zamknięta i dobrze zabezpieczona. Nieprzyjaciel nie znalazł żadnego sposóbu dojścia, ani nawet żadnego prześwitu. Była zamknięta i opieczętowana pieczęcią czystości, której wejście Pana nie tylko nie złamało, ale raczej bardziej utwierdziło ją i umocniło. Ten bowiem, który darzy dziewictwem, swoją obecnością nie pozbawia dziewictwa, ale jeszcze bardziej je wzmacnia. Do tej zatem wsi przyszedł Jezus. My zaś, bracia, jeśli mamy wewnątrz tę duchową wieś, o której mówimy, bez wątpienia przyjdzie do nas Jezus. Lecz do błogosławionej Maryi przyszedł nie tylko duchowo, ale także cieleśnie, bo z Niej przyjął ciało. Tam pewna niewiasta imieniem Marta przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę imieniem Maria (Łk 10, 38-39). Jeśli zatem, bracia, według tego, co powiedziałem, nasza dusza stała się wsią-zamkiem, trzeba, by zamieszkały w niej dwie kobiety: jedna, która usiadłaby u stóp Jezusa, aby słuchać słów Jego, druga, która by Mu służyła, aby się posilił. Zobaczcie, bracia: jeśli w domu tym byłaby tylko Maria, nie byłoby komu podać Panu strawy. Jeśli byłaby tylko Marta, nie byłoby komu radować się słowami i obecnością Pana. Zatem, bracia, Marta oznacza to działanie, przez które człowiek trudzi się dla Chrystusa, Maria zaś – ów odpoczynek, w którym człowiek odkłada na bok działanie ciała i rozkoszuje się słodyczą Boga, czy to przez czytanie, czy przez modlitwę, czy też przez kontemplacię. Tak więc, bracia, jak długo Chrystus jest ubogi, chodzi pieszo po ziemi, łaknie, pragnie, doznaje pokus, konieczne jest, by w jednym domu przebywały te dwie kobiety, to znaczy, aby w jednej duszy znajdowały się te dwa rodzaje działania. Jak długo ty jesteś na ziemi i ja, i kto inny, jeśli tylko jesteśmy Jego członkami, On sam jest na ziemi. Jak długo ci, którzy są Jego członkami łakną i pragną, doznają pokus, tak długo Chrystus łaknie, pragnie, doznaje pokus. Dlatego On sam powie w dniu sądu: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40). Zatem, bracia, w tym biednym i trudnym życiu, konieczne jest, by w naszym domu była Marta, ażeby dusza nostra trudziła się około cielesnych uczynków. Dopóki bowiem musimy jeść i pić, dopóty trzeba nam przez czuwania, posty i znoje ujarzmiać nasze ciała. To jest cząstka Marty. Jednakowoż, w duszy naszej musi być także Maria, to jest działanie duchowe. Nie powinniśmy bowiem oddawać się jedynie sprawom cielesnym, ale niekiedy przystanąć i patrzeć jak miły, jak słodki jest Pan (por. Ps 33, 9), usiąść u stóp Jezusa, słuchać Jego słowa. Żadną miarą bowiem nie powinniście zaniedbywać Marii ze względu na Martę, ani Marty przez wzgląd na Marię. Bo gdybyście zaniedbali Martę, kto podałby Jezusowi strawę? Gdybyście zaniedbali Marię, cóżby wam przyszło z tego, że Jezus wszedł do waszego domu, skoro niczego nie skosztowalibyście z Jego słodyczy? Wiedzcie, bracia, że nigdy w tym życiu te kobiety nie powinny być rozdzielane. Gdy nadejdzie ów czas, kiedy to Jezus nie będzie ubogi, ani zgłodniały, ani spragniony, ani nie będzie mógł doznawać pokus, wówczas jedynie Maria, czyli działanie duchowe, zajmie cały dom, to jest duszę naszą. Ujrzał to św. Benedykt, a raczej Duch Święty w św. Benedykcie. Z tego powodu nie tylko powiedział i postanowił, abyśmy przykładali się do czytania niczym Maria oraz przewidział pracę, niczym Marta, ale zalecił nam obydwa te zajęcia i przeznaczył pewne godziny na działanie Marty, inne zaś godziny na działanie Marii. Te dwa działania były doskonale obecne u błogosławionej Maryi, naszej Pani. To że odziewała naszego Pana, że Go karmiła, nosiła, że z Nim uciekała do Egiptu – to wszystko odnosi się do działania cielesnego. Skoro zaś przechowywała wszystkie te słowa i rozważała je w swoim sercu (Łk 2, 19), rozmyślała o Jego Bóstwie, kontemplowała Jego potęgę, kosztowała Jego słodyczy – to wszystko odnosi się do Marii. Słusznie więc notuje ewangelista: Maria usiadła u nóg Jezusa i przysłuchiwała się Jego mowie (Łk 10, 39). W roli Marty święta Maryja nie siedziała u stóp Jezusa, uważam nawet, że sam Pan Jezus siadywał u stóp swojej najsłodszej Matki. Ewangelista bowiem mówi, że On sam był im poddany (Łk 2, 51). Jednakże, zgodnie z tym, że widziała i poznawała Jego Bóstwo, bez wątpienia siadywała u Jego stóp, gdyż upokarzała się przed Nim i uważała się za Jego służebnicę. W roli Marty usługiwała Mu jako słabemu, maleńkiemu, głodnemu i spragnionemu, bolała podczas Jego męki, podczas prześladowań, jakich doznawał od żydów. Przeto zostało Jej powiedziane: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele (Łk 10, 41). W roli Marii błagała Go jako Pana, jako Pana czciła, chłonęła, jak tylko mogła Jego duchową słodycz. Zatem, bracia moi, dopóki trwamy w tym ciele, na tym wygnaniu, w tym miejscu pokuty, wiedzmy, że bliższe nam i bardziej przyrodzone jest to, co Pan powiedział do Adama: W pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie (Rdz 3, 19) – bo taka jest rola Marty. Natomiast wszystko cokolwiek kosztujemy z duchowej słodyczy jest jedynie, że się tak wyrażę, przekąska, dzięki której Bóg podtrzymuje nas w naszej słabości. Tak więc, bracia najdrożsi, starajmy się pilnie czynić to, co należy do Marty i z wszelką bojaźnią i troską wykonujmy to, co przynależy do Marii, abyśmy nie zaniedbali roli jednej przez wzgląd na rolę drugiej. Będzie się niekiedy zdarzało, że Marta chciałaby, by Maria wykonywała jej pracę, ale nie jest jej to dane. Panie, mówi, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła (Łk 10, 40). To jest pokusa. Zobaczcie więc, bracia, że kiedy w godzinach, w których winniśmy oddawać się czytaniu i modlitwie, nasz umysł podsunie nam myśl, byśmy poszli do takiej lub innej pracy, jakby to było konieczne, wówczas to, w pewien sposób Marta woła Marię, by jej pomogła. Pan jednak sądzi dobrze i sprawiedliwie. Nie każe, by Marta usiadła z Marią, nie każe też, żeby Maria wstała i usługiwała z Martą. Owszem, lepsza, słodsza i milsza jest cząstka Marii, nie chce On jednak, żeby Marta przez nią odstąpiła od swojej pracy. Cząstka Marty jest bardziej mozolna, ale nie chce, aby zakłócono pokój Marii. Chce zatem, by obydwie wykonywały własne zadania. Kto z kolei myśli, że niektórzy ludzie mają w tym życiu spełniać rolę jedynie Marty, inni znowu mają wykonywać zadania tylko Marii, bez wątpienia błądzi i niczego nie pojmuje. Obie te kobiety są w jednej wsi, obie mieszkają w jednym domu, obie są wdzięczne i miłe Panu, obie przez Pana umiłowane, jak to mówi Ewangelia: Jezus miłował Marię, Martę i Łazarza (J 11, 5). Albo niech też powie, któryż ze świętych ojców doszedł kiedykolwiek do doskonałości bez jednego z obydwu tych działań. Każdy z nas musi wykonywać obydwie role. Bez wątpienia, w określonych godzinach winniśmy zajmować się tym, co należy do Marty, w innych zaś tym, co jest Marii, chyba że zajdzie konieczna potrzeba, która to nie zna prawa. Powinniśmy przeto troskliwie strzec owych godzin, które ustanowił dla nas Duch Święty: mianowicie, byśmy w czasie czytania trwali w jednym miejscu i w spokoju, nie ulegając lenistwu czy znużeniu, nie oddalając się od stóp Jezusa, lecz siedźmy tam i słuchajmy Jego słowa. Z kolei w czasie pracy bądźmy pracowici i ochotni i w żaden sposób nie zaniedbujmy posługiwania prawdzie, szukając spoczynku. Nigdy nie mieszajmy tych dwóch rzeczy, chyba że jedynie przez posłuszeństwo, nad które nie wolno nam przedkładać ani odpoczynku, ani pracy, ani działania, ani kontemplacji, ani nic zgoła, chyba że przez posłuszeństwo, będziemy zmuszeni, że się tak wyrażę, oddalić się nawet od samych stóp Jezusa. Oczywiste jest bowiem, że, chociaż milej jest Marii siedzieć u stóp Jezusa, to jednak, gdyby Pan jej kazał, bez najmniejszego wahania, wstałaby i usługiwała wraz ze swoją siostrą. Pan jednak nie kazał, aby w tym wydarzeniu zalecić obydwa rodzaje działania: tak byśmy starali się, jeśli nie jest nam nakazane coś innego, zawsze pilnie strzec ich obydwu i nie opuszczać jednego dla drugiego. Należy jeszcze rozważyć, to co powiedział Pan: Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Wielką pociechę dał nam Pan w tych słowach. Będziemy pozbawieni cząstki Marty, ale nie pozbawią nas cząstki Marii. Komu nie uprzykrzyłyby się te trudy i ta nędza, gdyby miałby być z nami na zawsze? Dlatego Pan nas pociesza. Bądźmy zatem mężni, mężnie znośmy te trudy i nędze, wiedząc, że będą miały swój kres. Tak samo, któż przykładałby wagę do owych pociech duchowych, jeśli nie miałyby trwać dłużej niż trwa to życie? Ale cząstki Marii nie będziemy pozbawieni, więcej nawet, będzie ona jeszcze większa. To, co tutaj zaczynamy kosztować w jakiejś drobnej kropelce, po tym życiu będziemy pili aż do swoistego duchowego upojenia, tak jak to mówi prorok: Będą się sycili obfitością Twego domu, będziesz ich poił potokiem Twego szczęścia (Ps 35, 9). Nie dajmy się więc pokonać tym trudnościom, ponieważ będą zabrane od nas. Pragnijmy gorąco smaku Bożej słodyczy, tu się bowiem co prawda zaczyna, lecz po tym życiu wydoskonali się w nas i zostanie w nas na wieki. Niech w osiągnięciu tego dopomaga nam błogosławiona Maryja u swojego Syna, Pana naszego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje na wieki wieków. Amen. tłum. br. G. OCist To dziwne Nie wiem co mi się dzieje tego wieczora Patrzę na ciebie jak za pierwszym razem./ Znowu słowa, zawsze słowa Te same słowa./ Już nie wiem jak mam do ciebie mówić./ Nic tylko słowa/ Ale jesteś tą piękną historią miłosną Której nigdy nie przestanę czytać/ Słowa łatwe, słowa delikatne To było zbyt piękne/ Jesteś z wczoraj i z jutra/ Zbyt piękne/ Zawsze moja jedyna prawda/ Ale skończył się czas marzeń Wspomnienia też bledną Gdy się o nich zapomina/ Jesteś jak wiatr, który wprawia skrzypce w śpiew I unosi zapach róż/ Karmelki, cukierki i czekoladki/ Czasami cię nie rozumiem/ Dziękuję, to nie dla mnie Ale możesz je dać komuś innemu Kto kocha wiatr i zapach róż Słowa czułe, przybrane słodyczą Osiadają na mych ustach, ale nigdy w sercu/ Jeszcze jedno słowo/ Słowa, słowa, słowa/ Posłuchaj mnie/ Słowa, słowa, słowa/ Błagam cię/ Słowa, słowa, słowa/ Przyrzekam ci/ Słowa, słowa, słowa, słowa, słowa Kolejne słowa, które rzucasz na wiatr/ Oto mój sposób mówienia Mówię ci jak za pierwszym razem/ Znowu słowa, zawsze słowa Te same słowa/ Tak bym chciał byś mnie zrozumiała/ Nic tylko słowa/ Byś mnie posłuchała choć raz!/ Słowa magiczne, słowa taktyczne Które brzmią fałszywie/ Jesteś moim zakazanym snem/ Och, tak fałszywie/ Moje cierpienie i jedyna nadzieja/ Nic cię nie powstrzyma gdy już zaczniesz Gdybyś wiedział jak mam ochotę Na chwilę ciszy/ Jesteś dla mnie jedyną muzyką Która wprawia gwiazdy w taniec nad wydmami/ Karmelki, cukierki i czekoladki/ Gdybyś już nie istniała, wyśnił bym cię/ Dziękuję, to nie dla mnie Ale możesz je pokazać komuś innemu Kto kocha gwiazdy nad wydmami Słowa czułe, przybrane słodyczą Osiadają na mych ustach, ale nigdy w sercu/ Jeszcze jedno słowo, tylko jedno słowo/ Słowa, słowa, słowa/ Posłuchaj mnie/ Słowa, słowa, słowa/ Błagam cię/ Słowa, słowa, słowa/ Przyrzekam ci/ Słowa, słowa, słowa, słowa, słowa Kolejne słowa, które rzucasz na wiatr/ Jaka jesteś piękna!/ Słowa, słowa, słowa/ Jaka jesteś piękna!/ Słowa, słowa, słowa/ Jaka jesteś piękna!/ Słowa, słowa, słowa/ Jaka jesteś piękna!/ Słowa, słowa, słowa, słowa, słowa Kolejne słowa, które rzucasz na wiatr Od słów, które ranią, do słów, które leczą „Śmierć i życie są w mocy języka” (PRZYPOWIEŚCI 18:21). RZUCANIE obelg — rozmyślne posługiwanie się obraźliwym, napastliwym językiem — jest w Biblii wyraźnie potępione. Według Prawa Mojżeszowego człowiek, który złorzeczył swym rodzicom, mógł ściągnąć na siebie karę śmierci (2 Mojżeszowa 21:17). Jak widać, Jehowa Bóg nie uważa tej sprawy za błahą. Z Jego Słowa, Biblii, nie wynika, że to, co się rozgrywa w czyimś domu „za zamkniętymi drzwiami”, jest mało ważne, dopóki ten ktoś twierdzi, iż służy Bogu. W Biblii czytamy: „Jeżeli komuś się wydaje, że formalnie jest czcicielem, a jednak nie kiełzna swego języka, lecz ciągle zwodzi swoje serce, to jego forma oddawania czci jest daremna” (Jakuba 1:26; Psalm 15:1, 3). Jeśli więc mąż słownie napastuje żonę, wszystkie jego uczynki chrześcijańskie mogą być uznane przez Boga za bezwartościowe* (1 Koryntian 13:1-3). Ponadto chrześcijanin miotający obelgi może zostać wykluczony ze zboru, a nawet utracić błogosławieństwo życia pod panowaniem Królestwa Bożego (1 Koryntian 5:11; 6:9, 10). Bezsprzecznie człowiek raniący swą mową innych musi się radykalnie zmienić. Ale jak to zrobić? Jak unaocznić problem Oczywiście nie wyzbędzie się napastliwej mowy ten, kto w pełni nie uświadomi sobie, że ma do pokonania poważną trudność. Niestety, według pewnego specjalisty wielu mężczyzn odzywających się w sposób obraźliwy „wcale nie uważa swego zachowania za obraźliwe. Ich zdaniem takie postępowanie jest najzupełniej normalne, jest ‚naturalnym’ sposobem porozumiewania się mężów z żonami”. Dlatego niejeden nie dostrzeże potrzeby dokonania zmian, dopóki jasno mu się nie wykaże, jak jest naprawdę. Nieraz żona, po zastanowieniu się z modlitwą nad swym położeniem, uznaje za konieczne otwarcie poruszyć tę sprawę — dla dobra swojego i dzieci oraz w trosce o to, by mąż cieszył się uznaniem Bożym. Co prawda zawsze trzeba się liczyć z tym, że nazwanie rzeczy po imieniu może pogorszyć stosunki albo że mąż gwałtownie wszystkiemu zaprzeczy. Niewykluczone, iż żonie uda się temu zapobiec przez staranne przemyślenie, jak przedstawić ten problem. W Biblii oznajmiono: „Słowo wypowiedziane we właściwym czasie jest jak złote jabłko na srebrnych czaszach” (Przypowieści 25:11). Uprzejma, a zarazem szczera rozmowa przeprowadzona w spokojnej chwili może trafić mężowi do serca (Przypowieści 15:1). Żona nie powinna oskarżać, lecz próbować wyjaśnić, jak odbijają się na niej napastliwe słowa. Najlepszy skutek odnosi zwykle mówienie w pierwszej osobie, na przykład: „Czuję się dotknięta, bo (...)” lub: „Jest mi bardzo przykro, kiedy mówisz (...)”. Takie wypowiedzi łatwiej trafiają do przekonania, gdyż nie są skierowane przeciwko osobie, lecz zmierzają do rozwiązania problemu (porównaj 1 Mojżeszową 27:46 do 28:1). Stanowcze, zarazem jednak taktowne uwagi żony mogą poskutkować (porównaj Psalm 141:5). Przekonał się o tym pewien mąż, którego nazwiemy Stefan. Wyjawił: „Żona zauważyła, że jestem opryskliwy, o czym nie wiedziałem, i miała odwagę mi o tym powiedzieć”. Jak uzyskać pomoc Ale co może zrobić żona, jeśli mąż nie przyjmuje do wiadomości, że coś należałoby zmienić? Niektóre żony zwracają się wtedy o pomoc do osób trzecich. W chwilach przygnębienia każdy Świadek Jehowy może szukać wsparcia u starszych zboru. W Biblii polecono im paść duchową trzodę Bożą z miłością i życzliwością, a zarazem „upominać tych, którzy się sprzeciwiają” zdrowym naukom Słowa Bożego (Tytusa 1:9; 1 Piotra 5:1-3). Wprawdzie starsi nie są upoważnieni do wtrącania się w osobiste sprawy par małżeńskich, lecz słusznie się niepokoją, gdy w jakimś małżeństwie jedno drugiemu zatruwa życie napastliwą mową (Przypowieści 21:13). Mężczyźni ci ściśle się stosują do zasad biblijnych, toteż nie usprawiedliwiają ani nie bagatelizują obrzucania kogoś obelgami.* Starsi mogą pomóc małżonkom odszukać drogę porozumienia. Na przykład do jednego z nich zwróciła się chrześcijanka, skarżąc się na męża, który co prawda należał do zboru, ale przez długie lata zatruwał jej życie złośliwościami. Starszy umówił się na spotkanie z obojgiem. Poprosił, żeby w czasie, gdy jedno będzie mówić, drugie słuchało, nie przerywając. Kiedy przyszła kolej na żonę, oświadczyła, że już dłużej nie zdoła znosić wybuchów gniewu męża. Wyznała, iż od wielu lat każdego popołudnia ściska ją w dołku, bo nigdy nie wie, czy mąż nie wróci do domu w złym humorze. Często dawał upust swej złości, wypowiadając się obelżywie o jej rodzinie, przyjaciołach i o niej samej. Starszy poprosił żonę, aby opisała uczucia, które budziły w niej słowa męża. Powiedziała: „Myślałam, że jestem tak antypatyczna, że nikt nie potrafi mnie pokochać. Czasem pytałam matkę: ‚Mamo, czy trudno ze mną wytrzymać? Czy jestem odpychająca?’” Gdy to mówiła, mąż się rozpłakał. Po raz pierwszy uświadomił sobie, jak głęboko ranił żonę swymi słowami. Możesz się zmienić Ze skłonnością do rzucania obelg musieli walczyć pewni chrześcijanie w I wieku. Chrześcijański apostoł Paweł napominał ich, żeby zaniechali „srogiego zagniewania, gniewu, zła, obelżywych słów i sprośnej mowy” (Kolosan 3:8). Ale za opryskliwe wypowiedzi winę ponosi nie tyle język, ile serce (Łukasza 6:45). Toteż Paweł dodał: „Zrzućcie starą osobowość razem z jej praktykami i przyodziejcie się w nową osobowość” (Kolosan 3:9, 10). Zmiana ma więc objąć prócz słownictwa także mentalność. Mąż odnoszący się do żony w sposób obraźliwy nieraz potrzebuje pomocy, żeby rozpoznać motywy swego zachowania.* Powinien mieć takie pragnienie, jak pisarz psalmu: „Przebadaj mnie na wskroś, Boże, i poznaj moje serce. Zbadaj mnie i poznaj niepokojące mnie myśli, i zobacz, czy jest u mnie jakaś droga bolesna” (Psalm 139:23, 24, NW). Na przykład: Dlaczego odczuwa potrzebę górowania nad swą partnerką, podporządkowania jej sobie? Co wywołuje ataki słowne? Czy nie są one przejawem głęboko zakorzenionego rozgoryczenia? (Przypowieści 15:18). Czy nie boryka się z brakiem poczucia własnej wartości, będącym być może rezultatem dorastania w atmosferze napiętnowanej wygłaszaniem krytycznych uwag? Dzięki takim pytaniom łatwiej mu będzie ustalić przyczyny swego zachowania. Mimo wszystko niełatwo się wyzbyć obelżywej mowy, zwłaszcza jeśli nawyk używania jej ukształtował się pod wpływem rodziców, którzy sami mieli uszczypliwy język, lub kultury lansującej władczy sposób bycia. Ale wszystkiego, co jest wyuczone, można się z czasem oduczyć — pod warunkiem dołożenia usilnych starań. Największą pomocą w tym względzie jest Biblia. Ułatwia wyzbycie się nawet mocno utrwalonych przyzwyczajeń (porównaj 2 Koryntian 10:4, 5). W jaki sposób? Właściwy pogląd na role wyznaczone przez Boga Mężczyźni posługujący się napastliwą mową często mają spaczony pogląd na role, które mężowi i żonie wyznaczył Bóg. Na przykład według jednego z pisarzy Biblii, Pawła, żony mają być „podporządkowane swoim mężom”, a „mąż jest głową żony” (Efezjan 5:22, 23). Mąż mógłby mniemać, że jako głowa ma prawo do absolutnej władzy. Ale tak nie jest. Żona, choć podporządkowana, nie jest niewolnicą. Ma być dla niego „pomocnicą” i „uzupełnieniem” (Rodzaju [1 Mojżeszowa] 2:18, NW). Toteż Paweł dodaje: „Mężowie powinni tak miłować swe żony, jak własne ciała. Kto miłuje swą żonę, ten samego siebie miłuje, bo nigdy nikt nie miał w nienawiści swego ciała; lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus — zbór” (Efezjan 5:28, 29). Jezus, głowa zboru chrześcijańskiego, nigdy nie krzyczał na swych uczniów, nie musieli więc drżeć, kiedy znów wybuchnie pretensjami pod ich adresem. Przeciwnie, czułym obchodzeniem się z nimi dowodził poszanowania ich godności. „Ja was pokrzepię” — obiecał. „Jestem łagodnie usposobiony i uniżony w sercu” (Mateusza 11:28, 29). Zastanowienie się z modlitwą nad tym, jak Jezus wywiązywał się z obowiązków głowy, pomoże mężowi wyrobić sobie bardziej zrównoważony pogląd na sprawowanie zwierzchnictwa. Kiedy powstają napięcia Znajomość zasad biblijnych to jedno, a stosowanie się do nich w nie sprzyjających okolicznościach to zupełnie co innego. Jak w napiętej sytuacji mąż ma się przeciwstawiać zakorzenionej skłonności do posługiwania się opryskliwą mową? Uciekanie się do słownej agresji pod wpływem zdenerwowania nie jest oznaką męskości. W Biblii napisano: „Więcej jest wart cierpliwy niż bohater, a ten, kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy niż zdobywca miasta” (Przypowieści 16:32). Prawdziwy mężczyzna panuje nad swym nastrojem. Pragnąc się wczuć w położenie żony, zadaje sobie pytania: Jak moje słowa na nią podziałają? Jak ja bym się czuł na jej miejscu? (Porównaj Mateusza 7:12). Niemniej w Biblii przyznano, że istnieją okoliczności wywołujące gniew. Mając na myśli takie sytuacje, psalmista napisał: „Bądźcie wzburzeni, lecz nie grzeszcie. Wypowiedzcie swe zdanie w swoim sercu, na swym łożu, i milczcie” (Psalm 4:4, NW). A oto inna wypowiedź podobnej treści: „Nie ma nic złego w gniewie, złe natomiast jest posuwanie się do napaści słownej, wyrażanej drwinami, poniżaniem bądź znieważaniem”. Jeżeli mąż zauważa, że traci panowanie nad językiem, może ćwiczyć umiejętność nakazywania sobie w danej chwili milczenia. Nieraz najrozsądniej byłoby wyjść z pokoju, pójść na spacer lub zaszyć się w jakimś kącie, by ochłonąć. W Księdze Przysłów (Przypowieści) 17:14 (BT) powiedziano: „Nim spór wybuchnie — uciekaj”. Rozmowę można będzie podjąć na nowo, gdy ostygną emocje. Oczywiście nikt nie jest doskonały. Mąż, który ma skłonność do wypowiadania raniących słów, może jej co jakiś czas ulegać. Gdy tak się zdarzy, powinien przeprosić. Przywdziewanie „nowej osobowości” to proces ciągły, a zarazem przynoszący ogromne korzyści (Kolosan 3:10). Słowa, które leczą „Śmierć i życie są w mocy języka” (Przypowieści 18:21). Szkodliwą mowę trzeba koniecznie zastąpić słowami, które niosą pokrzepienie i umacniają więzi małżeńskie. Biblijne przysłowie mówi: „Miłe słowa są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała” (Przypowieści 16:24). Kilka lat temu przeprowadzono badania, by ustalić, jakie czynniki sprawiają, iż rodzina jest silna i dobrze funkcjonuje. Oto relacja specjalisty od spraw małżeńskich, Davida R. Mace’a: „W toku badań stwierdzono, że członkowie takich rodzin lubili się i ciągle o tym zapewniali. Popierali siebie nawzajem, utwierdzali w przekonaniu o własnej wartości i korzystali z każdej stosownej sposobności do okazywania sobie miłości słowem i czynem. Naturalnym następstwem była radość z przebywania w gronie rodzinnym i dalsze wzmocnienie więzi, która dawała im tyle satysfakcji”. Żaden bogobojny mąż nie może szczerze utrzymywać, że kocha żonę, jeśli świadomie krzywdzi ją mową (Kolosan 3:19). Oczywiście to samo tyczy się żony, która słownie atakuje męża. Oboje małżonkowie muszą się zatem stosować do polecenia danego przez Pawła chrześcijanom z Efezu: „Niech z waszych ust nie wychodzi żadna zgniła wypowiedź, lecz wszelka wypowiedź dobra ku zbudowaniu, stosownie do potrzeby, aby słuchającym udzielić czegoś korzystnego” (Efezjan 4:29). [Przypisy] Chociaż mowa tu o mężczyznach posługujących się obelżywą mową, przytoczone zasady odnoszą się również do kobiet. Aby zostać starszym i nie stracić kwalifikacji do tej służby, mężczyzna nie może być skory do bicia. Nie wolno mu robić tego dosłownie ani chłostać drugich zjadliwymi uwagami. Starsi i słudzy pomocniczy mają bardzo dobrze przewodzić własnym rodzinom. Jeśli mężczyzna jest tyranem domowym, nie nadaje się na starszego, choćby gdzie indziej zachowywał się bez zarzutu (1 Tymoteusza 3:2-4, 12). To, czy chrześcijanin podda się jakiejś terapii, jest sprawą jego osobistej decyzji. Powinien się jednak upewnić, czy stosowane środki i zabiegi nie naruszają zasad biblijnych. [Ilustracja na stronie 9] Chrześcijański starszy może pomóc małżonkom się porozumieć [Ilustracja na stronie 10] Żony i mężowie powinni dokładać usilnych starań, by się dobrze rozumieć Orgon, Marianna, Doryna Doryna wchodzi po cichu i staje niepostrzeżona za Orgonem. ORGON To rozumna odpowiedź. A więc mów w ten sposób, Że nie znasz przyjemniejszych i uczciwszych osób Nad niego, że w twym sercu nosisz jego postać I chciałabyś z mej woli żoną jego zostać. Cóż? MARIANNA Co? ORGON Hę? MARIANNA Jak? ORGON No przecie. MARIANNA Chyba słuch mnie myli? ORGON Jak to? MARIANNA Ja mam powiedzieć, — ojciec chciał w tej chwili, Że czyją w sercu moim mam wyrytą postać, I czyją to ja żoną pragnęłabym zostać? ORGON Tartuffe’a. MARIANNA Nie, w ten sposób ja mówić nie zacznę, Na cóż kłamstwa powtarzać i takie dziwaczne! ORGON Owszem powinnaś mówić prawdę, prawdę całą, Bo ja chcę, by to prawdą dla ciebie się stało. MARIANNA Jak to, ty myślisz ojcze... ORGON Tak jest, córko, myślę Tartuffe’a z naszym domem złączyć przez to ściśle, Więc małżeństwo, gdybyś go za męża przyjęła, Czego pragnę... gdyż ja chcę... spostrzegając Dorynę Skądeś się tu wzięła? To dopiero musisz być stworzeniem ciekawem, By aż tu podsłuchiwać, no, i jakim prawem? DORYNA Doprawdy nie wiem jeszcze skąd się to zaczyna, Lecz to o tym zamiarze nie pierwsza nowina, Już mi ktoś o tym wspomniał, nie pamiętam właśnie Kto; ale uważałam to za prostą baśnię. ORGON Cóż to, wieść niemożliwa? DORYNA I próżno się szerzy, Chociaż pan sam to mówisz, nikt ci nie uwierzy. ORGON Uwierzą mi; jest środek na to dość utarty. DORYNA Tak, tak, my wiemy, że pan mówisz to na żarty. ORGON Żadnych żartów w tym nie ma, to nie jest udanie. DORYNA Strachy! ORGON Tak, moja córko, to się wkrótce stanie. DORYNA Niech panienka nic ojcu nie wierzy w tej chwili, Żartuje. ORGON Ależ mówię... DORYNA Próżno się pan sili, Nikt panu nie uwierzy. ORGON Bo cię mój gniew strwoży... DORYNA Dobrze, już ci wierzymy, ale to tym gorzéj Dla pana. Jak to, pan chcesz by za pańską zgodą Takie rzeczy się działy? człowiek z siwą brodą, Taki jak pan, że się tak powiedzieć ośmielę... ORGON Słuchaj-no, ty tu sobie pozwalasz za wiele, Wiedz o tym, że ja takiej śmiałości nie znoszę. DORYNA Mówmy bez gniewu, panie, o cierpliwość proszę, Czy pan sobie kpisz z ludzi, nawet myśleć o tem, Pańska córka ma złączyć się z takim bigotem! On ma inne zajęcia, pobożne rzemiosło, A potem to małżeństwo cóżby ci przyniosło? Jeśli nawet majątek od pana otrzyma, Toć brać zięcia gołego... ORGON Milcz! jeśli nic nie ma, Stąd zasługi dla niego i szacunku żniwo, Bo jego nędza, pewno jest nędzą uczciwą I każda wielkość na nią chętnie się zamienia. Jeśli pozwolił obrać się ze swego mienia, To dlatego że nie chciał doczesnych dóbr świata, A myśl jego w wieczności przestworzach ulata. Lecz moja pomoc wkrótce tak rzeczy rozstrzygnie, Że wróci do majątku, z kłopotów się dźwignie. Jego dobra są znane w stronach skąd pochodzi, A on sam, jak go widzisz, ze szlachty się rodzi. DORYNA Tak, on to utrzymuje; może prawda, ale Ta próżność z pobożnością nie zgadza się wcale. Kto staraniom o niebo oddaje się cały, Ten z urodzenia swego nie pożąda chwały, Nazwiskiem się nie szczyci w nierozsądnej dumie, Bo ambicja z pokorą złączyć się nie umie. Na co ta pycha?... Widzę, że już się pan złości, Więc o samym już będę mówić jegomości. Pan wyrzuty sumienia miałby nieustanne, Za takiego niezdarę wydać taką pannę. A potem pomyśl-że pan, że w czas bardzo krótki, Z tego małżeństwa jakie wynikłyby skutki? Wiedz pan, że się kobiety cnotę tym naraża, Gdy przeciwko swej woli idzie do ołtarza I kiedy się jej skłonność gwałtem przezwycięża. Cnota żony zależy od przymiotów męża, A wyśmiani, których świat wytyka palcami, Żony swoje tym czym są, uczynili sami I niewierność w tym razie wcale nie jest zdrożna, Gdy męża w żaden sposób pokochać nie można. A kto córkę chce gwałtem przymusić w tej mierze, Ten rachunek przed Bogiem za jej błędy bierze. Pomyśl pan jaki ciężar uczujesz w tym względzie. ORGON A toć ona rozumu mnie dziś uczyć będzie! DORYNA Lepiej byś pan tu rządził idąc za mym zdaniem. ORGON Zostaw ją, moja córko, z jej głupim gadaniem. Co dla dziecka potrzeba ojciec wie najlepiéj, Ten Walery niechaj się od ciebie odczepi; Dałem mu wprawdzie słowo, ale jego wina, Że jest graczem i mają go za libertyna. Nie modli się, w kościele widują go mało. DORYNA Chcesz pan, by nabożeństwa godzinę miał stałą. Po to, by go widziano, ma bywać w kościele? ORGON Proszę cię przestań i tak gadałaś za wiele. Tamtemu niebo sprzyja i łaski ma boże, Jakież bogactwo ziemskie z tym zrównać się może? Wasz związek, gdy otrzymasz miano jego żony, Przyjemnością, słodyczą będzie przepełniony, Życie wam jakby w raju na modlitwie zleci, Jak turkawki będziecie żyć, jak małe dzieci; Nigdy zajść między wami, nigdy kłótni plama, Na koniec zrobisz z niego to, co zechcesz sama. DORYNA Ona to zrobi z niego, że kozłem zostanie. ORGON Oj, to gada! DORYNA Wygląda na to powołanie. Mimo cnoty panienki, ja najmocniej wierzę, Że przeznaczenie jego spełni się w tej mierze. ORGON Przestań-że mi przerywać i przez miłość nieba, Nie sadzaj tam języka, gdzie go nie potrzeba. DORYNA Jeżeli przez życzliwość pańskiej sprawy bronią... ORGON Za wiele życzliwości, nie proszę cię o nią. DORYNA Z przywiązania... ORGON Ja nie chcę. Gdy ktoś nie pozwoli... DORYNA A ja chcę pana kochać mimo pańskiej woli. ORGON Ach! DORYNA Tak czci pańskiej bronię jakby własnej głowy, Nie chcę byś siebie rzucał na pastwę obmowy. ORGON Przestaniesz ty mi gadać? DORYNA To jest obowiązek, Bronić panu, byś córce doradzał ten związek. ORGON Będziesz milczeć ty wężu? bo zuchwalstwa znaki... DORYNA Ach! pan jesteś pobożny i w gniew wpadasz taki. ORGON Bo już mnie w wściekłość wprawia ta historia cała; Każę ci najsurowiej, ażebyś milczała. DORYNA Dobrze, lecz będę myśleć; to pana nie złości? ORGON Myśl sobie, kiedy tak chcesz, ale myśl w cichości. do córki I nie mów ani słowa. Ja wszystko w tej mierze Obmyślałem rozważnie. DORYNA A to wściekłość bierze, Nie móc mówić. ORGON Z urody choć się nie przechwala, Tartuffe jest jednak wcale... DORYNA Tak jest piękna lala. ORGON Przystojny i sympatię obudzić jest w stanie, Jego cnoty... DORYNA Ślicznego mężulka dostanie. Orgon obraca się do Doryny i z rękami założonymi wpatruje się w nią. Gdyby ze mną mężczyzna spełnił taką zbrodnię, Po ślubie karę za gwałt miałby niezawodnie, I zaraz po weselu doszedłby sekretu, Że kobieta ma zawsze pole do odwetu. ORGON do Doryny Więc moja wola za nic tu jest uważana. DORYNA Czego pan chcesz, wszakże ja nie mówię do pana. ORGON A cóż teraz robiłaś? DORYNA Do pana nic a nic, Ja do siebie mówiłam. ORGON Zuchwalstwo bez granic, Lecz wnet je tęgim razem skrócę w sposób znany. przygotowywa się do dania policzka Dorynie i za każdym wyrazem, który wymawia, obraca się do Doryny, która stoi nic nie mówiąc Moja córko, powinnaś potwierdzić te plany, I jeśli wybór męża dla ciebie się zmienia, do Doryny Mów-że co! DORYNA Nie mam sobie nic do powiedzenia. ORGON Tylko słóweczko. DORYNA Ja chcę milczeć. ORGON To nie sztuka, Czekałem tylko słówka. DORYNA Niech pan głupiej szuka. ORGON do córki Na koniec ojca wolę będziesz mieć na względzie, I sądzę, że małżeństwo wkrótce się odbędzie. DORYNA uciekając Ja za niego nie poszłabym za nic na świecie. ORGON po daremnej próbie dania policzka Dorynie Ty zarazę przy sobie trzymasz moje dziecię; Bez grzechu nie mógłbym tu wytrzymać z nią dłużéj, Tak mnie strasznie zmęczyła. Kłótnia umysł nuży, Pali mnie głowa, czuję, mówiłbym od rzeczy, Pójdę — wolne powietrze może mnie Doryna DORYNA Cóż znaczył ten w milczeniu upór nieustanny? Czyż to mnie wypadało przyjąć rolę panny? Ścierpieć by pannie związek radzono szalony, Bez żadnego oporu, bez słówka z twej strony. MARIANNA Przeciwko woli ojca cóż począć w potrzebie? DORYNA Po prostu, taką groźbę odwrócić od siebie. MARIANNA Jak? DORYNA Mówić, że w wyborze gusta same biegą, Więc że dla siebie za mąż chcesz iść, nie dla niego; Ponieważ to dla ciebie ten związek się składa, Więc tobie, a nie ojcu wybierać wypada. Gdy dla niego jest Tartuffe przystojny i młody, To może się z nim żenić bez żadnej przeszkody. MARIANNA Przyznaję, władza ojca przejmuje mnie trwogą, Słowa oporu z ust mych wyrwać się nie mogą. DORYNA Rezonujmy: Walery kocha ciebie szczerze, A panienka go kocha? cóż? MARIANNA Rozpacz mnie bierze! Nawet i ty Doryno i ty jesteś w stanie Zrobić w sposób poważny, tak dziwne pytanie? Czy żem ci ze sto razy o tym nie mówiła, Że go kocham i jaka jest mych uczuć siła? DORYNA Alboż ja wiem, czy serce mówiło przez usta? Czy to miłość prawdziwa, czy zabawa pusta? MARIANNA Krzywdzisz mnie, kiedy wątpisz o tym choć na chwilę, Ja ukrywać tę miłość nawet się nie silę. DORYNA Więc panna myśli o nim? MARIANNA Stale, nieustannie. DORYNA Jak się zdaje, on również zakochany w pannie. MARIANNA Tak sądzę. DORYNA Więc rzecz łatwa jest do przewidzenia, Że chcecie się połączyć. MARIANNA O tak, bez wątpienia. DORYNA A z tym drugim co będzie, by skończyć ambaras? MARIANNA Jak mi gwałt zrobić zechcą, zabiję się zaraz. DORYNA Ślicznie! żeśmy też dotąd o tym nie myślały! Zabije się panienka — środek doskonały, Lekarstwo przecudowne. Człowiek w wściekłość wpada, Gdy usłyszy, jak mu kto takie rzeczy gada. MARIANNA Mój Boże! czym się w tobie współczucie obudzi, Kiedy nie masz litości nad nieszczęściem ludzi. DORYNA Nie mam współczucia, gdy ktoś słowa składa zgrabnie, A jak przyjdzie do rzeczy, to jak panna słabnie. MARIANNA Jestem nadto trwożliwa. DORYNA I to mnie też złości, Bo miłość w sercu wielkiej wymaga stałości. MARIANNA Tak, a dla Walerego cóż się pozostanie; Otrzymać mnie od ojca, to jego zadanie. DORYNA Jeżeli ojciec panny jest dzikim człowiekiem, Nabiwszy sobie głowę Tartuffem jak ćwiekiem, Chce teraz cofać słowo i kręcić zaczyna, To na kochanka panny stąd ma spadać wina? MARIANNA Jeśli tamtym zbyt głośno wzgardzić się ośmielę, Dowiodę, że mam w sercu miłości za wiele Dla Walerego, że on jeden tam się mieści; A gdzie powinność córki, a gdzie wstyd niewieści? Chcesz, by wiedzieli wszyscy... bo świat się nie nagnie... DORYNA Nie, ja nic nie chcę. Widzę, że panienka pragnie Należeć do Tartuffe'a i po mojej stronie, Błąd wielki, że od tego związku pannę bronię. Co ja mam za interes zwalczać twoje chęci, To jest wyborna partia, słusznie pannę nęci. Pan Tartuffe! ho, ho! cóż to, biorąc rzecz inaczéj, Pewno pan Tartuffe także dużo w świecie znaczy. Ludzie go cenią, jego przyjaźnią się szczycą, To wielkie szczęście zostać jego połowicą. Nie ma czym tak wycierać ust, jego osoba Znakomita, jest szlachcic, przy tym się podoba, Bo ma uszy czerwone, cerę też czerwoną I szczęśliwą zostaniesz, będąc jego żoną. MARIANNA Mój Boże! DORYNA Próżno mówić, język się wytęża, Jaki los świetny dostać tak pięknego męża! MARIANNA Ulituj się nade mną i skończ już te żarty, Aby wynaleźć środek, mów w sposób otwarty. Wszystko zrobię, co każesz, by zerwać ten związek. DORYNA Nie! posłuszeństwo ojcu córki obowiązek, Choćby ci dał za męża małpę, nie człowieka, Czego się panna skarży? świetny los cię czeka. Do miasta, skąd pochodzi, w nowym koczobryku Pojedziecie z nim razem; tam znajdziesz bez liku Wujów, kuzynów jego, a co pójdzie za tem, Wkrótce poznasz się w mieście z całym wielkim światem; Z ławnikiem, burmistrzową, z całą miejską władzą, Przez szacunek miejsce ci na kanapie dadzą. Później, możesz nadzieję mieć, że w karnawale W takim mieście dla ciebie będą dawać bale, Gdzie do tańca przygrywać będą kobzy ładnie, A może i fagoty sprowadzić wypadnie. Z mężem, by ta rozrywka nie była jedyną, Pójdziesz na marionetki czasem... MARIANNA O Doryno! Poradź mi, zamiast męczyć. DORYNA Jestem panny sługą. MARIANNA Przez litość, chcesz mnie zabić, męcząc mnie tak długo. DORYNA Nie, za karę potrzeba, aby się tak stało. MARIANNA Moja droga! DORYNA Nie! MARIANNA Duszę odkrywam ci całą. DORYNA Nie chcę, próżne błagania będą z panny strony; Pokosztujesz Tartuffe'a, dla panny stworzony. MARIANNA Wszak jam ci wszystko była powierzyć gotową, Zrób to. DORYNA Nie, będziesz panna panią Tartuffe'ową. MARIANNA Dobrze, kiedy niedola moja cię nie wzrusza, Zostaw mnie, a w rozpaczy pogrążona dusza Wynajdzie sobie środek: tak jest, w samej rzeczy Znam lekarstwo, które mnie z wszystkiego uleczy. chce odchodzić DORYNA Wróć się panna. Po cóż brać moją złość tak ściśle, Mimo to co mówiłam, pomagać ci myślę. MARIANNA Gdyby się wola ojca gwałtem w tym uparła, Potrzeba, widzisz sama, ażebym umarła. DORYNA Niech się panna nie martwi, znajdziemy w tej biedzie Sposób. Ach! pan Walery właśnie tutaj Marianna, Doryna WALERY Doszła mnie tu przed chwilą nowina wesoła Proszę pani, o której nie wiedziałem zgoła. MARIANNA Co? WALERY Że w pani Tartuffe'a mam powitać żonę. MARIANNA To zamiary przez mego ojca ułożone. WALERY Przez ojca pani... MARIANNA Tak jest i wskutek tej zmiany, Przed chwilą mi przedstawiał nowe swoje plany. WALERY Na serio? MARIANNA O! nie było tu mowy o żarcie, Zalecał mi ten związek głośno i otwarcie. WALERY A jakiż wola pani obrót w tym przybiera? MARIANNA Ja nie wiem. WALERY To odpowiedź uczciwa i szczera. Nie wiesz? MARIANNA Nie. WALERY Nie? MARIANNA Niech pańskie rady drogę wskażą. WALERY Ja radzę pójść za niego, gdy tak pani każą. MARIANNA Radzisz mi pan? WALERY Tak. MARIANNA Szczerze? WALERY Nie można uczciwiéj; Związek ten, tak zaszczytny, panią uszczęśliwi. MARIANNA Przyjmuję pańską radę. WALERY Cokolwiek wypadnie, Spełnić tę radę przyjdzie pani bardzo snadnie. MARIANNA Tak jak jej udzielenie pańską duszę rani. WALERY Jam to powiedział, aby spodobać się pani. MARIANNA Jam ją także dlatego wypełnić gotowa. DORYNA schodząc w głąb sceny Zobaczmy, jak się skończy cała ta rozmowa. WALERY Tak się to kocha! Oto miłości rozkosze! Kiedy ty... MARIANNA Och! przestańmy o tym mówić, proszę. Powiedział pan otwarcie, słowa się nie zmażą, Że powinnam iść za mąż, tak jak mi rozkażą; A ja znowu oświadczam, że jestem gotowa Tę radę tak zbawienną spełnić co do słowa. WALERY Nie trzeba się tłumaczyć winą z mojej strony, Ten zamiar był przez panią dawno ułożony I nasunąłem tylko sposobność przyjemną, Żebyś z niej korzystając, mogła zerwać ze mną. MARIANNA Prawda! dobrze pan mówisz. WALERY W tym przyczyna cała, Żeś pani nigdy dla mnie nic w sercu nie miała. MARIANNA Niestety! wolno panu sądzić mnie w tym względzie. WALERY Wolno mi; lecz w tej sprawie inny koniec będzie I chociażem się pani dał uprzedzić bardzo, Znajdę takie, które też mym sercem nie wzgardzą. MARIANNA O! pan łatwo wzajemność pozyskasz kobiety. Wszakże pańskie zalety... WALERY Porzućmy zalety. Mam ich za mało, pani za dowód mi stanie; Lecz jeszcze znajdę taką, mam to przekonanie, Co zechce szczery udział przyjąć w mej niedoli, I po mej stracie kochać się jeszcze pozwoli. MARIANNA Strata nie jest tak wielką i ta losu zmiana, Bardzo się łatwo w radość zamieni dla pana. WALERY Będę się o to starać; bo godność się kładzie W tym, aby jak najprędzej zapomnieć o zdradzie; A ten, którego szczęście w ten sposób się złamie, Gdy nie może zapomnieć, niech pozorem kłamie; Niechaj na obojętność udaną się sili, Bo to hańba kochać tych, co nas porzucili. MARIANNA Takie uczucie dla mnie szczytnym się wydaje. WALERY Słusznie, bo je świat cały za takie uznaje. Jak to? sądziłaś pani, że już w głębi duszy Nic nigdy mej miłości dla ciebie nie skruszy, Że kiedy mnie porzucasz, pokocham tym bardziéj, Nie oddam innej serca, którym pani gardzi? MARIANNA Moje myśli, jak widzę, znasz pan bardzo mało; Ja bym chciała, przeciwnie, by się już tak stało. WALERY Chciałabyś pani? MARIANNA Tak jest. WALERY Nazbyt ostro ranią Te słowa, a więc idę zadowolić panią. zwraca się do wyjścia MARIANNA Bardzo dobrze. WALERY zwracając się Ja tylko słucham pani zdania, Proszę pamiętać, że to jedynie mnie skłania. MARIANNA Tak. WALERY jak wyżej I że pani zamiar spełniłem w tym względzie. To pani przykład. MARIANNA Przykład mój, niech i tak będzie. WALERY odchodząc A zatem idę spełnić treść pani rozkazu. MARIANNA Tym lepiej. WALERY wracając Już mnie w życiu nie ujrzysz ni razu. MARIANNA Dobrze. WALERY wracając Co? MARIANNA Co? WALERY Mówiłaś i słowo łaskawsze... MARIANNA Nic nie mówiłam. WALERY Zatem odchodzę na zawsze. Żegnam panią, i... MARIANNA Żegnam pana. DORYNA do Marianny A ja wnoszę, Żeście oboje rozum stracili po trosze. Dałam się wam spokojnie wykłócić do woli, By wiedzieć, co wyniknie z całej tej swawoli. Hola! panie Walery! zatrzymując go za rękę WALERY udając że się opiera Czego chcesz, Doryno? DORYNA Wróć się pan. WALERY Nie, przez wzgardę i uczucia giną. Nie wstrzymuj mnie, wypełnię to, co każe ona. DORYNA Wstrzymaj się pan. WALERY Nie, to już rzecz postanowiona. DORYNA Ach! MARIANNA na stronie Drażni go mój widok, więc odejść stąd wolę. Tak, ustąpię, będzie miał tutaj wolne pole. DORYNA puszczając Walerego i biegnąc za Marianną Teraz drugie; dokądże? MARIANNA Puść mnie. DORYNA Ależ przecie! MARIANNA Nie mogę tu pozostać, nie, za nic na świecie. WALERY na stronie Jej wstręt do mnie objawia się na każdym kroku; Potrzeba ją uwolnić od mego widoku. DORYNA puszcza Mariannę i biegnie za Walerym Dosyć do licha, skończcie raz te niepokoje. Zaprzestać mi tych żartów! chodźcie tu oboje. bierze za ręce Walerego i Mariannę i prowadzi ich razem WALERY do Doryny Jakiż twój zamiar? MARIANNA do Doryny Co chcesz w tym wszystkim odmienić? DORYNA Najprzód chcę was pogodzić, a potem pożenić. do Walerego Czyś pan zwariował, dzisiaj zwodzić taką kłótnię! WALERY Nie widziałaś, jak do mnie mówiła okrutnie. DORYNA do Marianny To szaleństwo, dziś gdy się tworzy taki przedział. MARIANNA Chyba żeś nie słyszała, co do mnie powiedział. DORYNA do Walerego To głupstwo obustronne. Pragnie jak najszczerzéj Dla pana się zachować, niechże mi pan wierzy. do Marianny Zostać twym mężem, jego pragnienie jedyne, On o tym jednym marzy tylko, niechaj zginę. MARIANNA do Walerego Kto kochając, podobną radę dawać będzie... WALERY do Marianny Kto kochając, o radę pyta w takim względzie... DORYNA Oboje zwariowali i przyznać się boją. Dajcie mi ręce. WALERY dając rękę, do Doryny Na co? DORYNA do Marianny Daj mi panna swoją. MARIANNA dając rękę Lecz na co się to przyda? DORYNA By skończyć rzecz całą. Wy się bardziej kochacie, niż wam się zdawało. Walery i Marianna trzymają się za ręce nie patrząc na siebie. WALERY Na co ten przymus, sądzę, że można najprościéj Popatrzeć w moje oczy, w twarz, bez żadnej złości. Marianna obraca się do Walerego uśmiechając się. DORYNA Widzieć takich szaleńców rzecz bardzo ciekawa. WALERY do Marianny Bo skarżyć się na ciebie, czyliż nie mam prawa? Czyż nie jesteś złośliwą, — nazywam rzecz skromnie, — Ażeby takie rzeczy dzisiaj mówić do mnie. MARIANNA A ty! czyliż niewdzięczność dalej sięgać może... DORYNA Dokończycie tych sporów, ale w innej porze. Pomyślmy, z ojcem panny jak rzecz skończyć ładnie. MARIANNA Tak! powiedz, jakich środków użyć nam wypadnie. DORYNA Będziem się bronić w sposób skryty i otwarty. do Marianny Ojciec panny kpi sobie. do Walerego To są czyste żarty. do Marianny Jednak najlepiej będzie, według mego zdania, Niechaj panna do jego zamiarów się skłania, Abyś w razie nacisku mogła z swojej strony Powstrzymać na jakiś czas związek zamierzony. Byle czas był, z wszystkiego można wybrnąć snadnie. Najprzód jakaś choroba na pannę wypadnie, Potem, gdy już cierpienia panienki ustaną, Znajdziemy nową zwłokę i niespodziewaną, Na którą bardzo łatwo wszyscy się dziś łapią, Oto, przeczucia smutne wciąż panienkę trapią: Spotkałaś pogrzeb wczoraj, dziś zbiłaś zwierciadło, To znów o mętnej wodzie w nocy śnić wypadło. Na koniec, masz najprostsze do zwłoki powody, Bo do ślubu koniecznie potrzeba twej zgody. A zatem rzecz się uda, ale nie inaczej Tylko gdy nikt was od dziś razem nie zobaczy. do Walerego Idź pan, swoich przyjaciół używaj w potrzebie, By do nas upominać się przyszli za ciebie. My tutaj pobudzimy brata do działania I macocha się również bardziej do nas skłania. A teraz do widzenia. WALERY do Marianny Cokolwiek bądź zrobię, Cała moja nadzieja jedynie jest w tobie. MARIANNA do Walerego Nie wiem, czy wolę ojca me prośby rozbroją, Lecz niczyją nie będę, Walery, jak twoją. WALERY Twe słowa jak rozkosznie moje serce ceni... DORYNA Kochankowie w rozmowie są nienasyceni! Wychodź pan. WALERY Ale... DORYNA Proszę nie gadać tak długo; Ruszaj pan w jedną stronę, a panna chodź w drogą. Doryna wypycha ich i zmusza do rozłączenia. Tekst piosenki: Słowa Jego są słodyczą i cały pełen jest powabu Taki jest Miły mój oto Przyjaciel mój, córki Jeruzalem Tłumaczenie: Najczęściej pojawiające się teksty w piosence Słowa Jego są słodyczą:Jeden raz pojawia się tekst oto Przyjaciel mój córki Jeruzalem po raz pojawia się tekst Taki jest Miły mój po raz pojawia się tekst i cały pełen jest powabu po polsku. Pokaż więcej tekstów piosenek wykonawcy Siewcy Lednicy wraz z tłumaczeniem. Wpis dodany przez użytkownika: heavylion237

słowa jego są słodyczą tekst